Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 254.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Na cóż ci jeszcze te harce bojowe? —
Rzekł Cyd — a mówiąc, wzniósł hardo swą głowę:
— A gdzie zasługa? Czy ja strach na ptaki,
Co go do sadu wloką drobne żaki
Pod złotą brzoskiew, gdy owoc dojrzewa?
Któż wygrał? Pióro, co za wiatrem wiewa
Z mojego hełmu! Miecz — ten się nie krwawi.
Toćbym jak papież był... Gdy się pojawi,
On także myśli, że już cuda działa.
Ja chcę pracować! Praca mądrość cała. —
Rzekł — i na Maury gnał, jak gradobicie,
Gdy trwożne stado chwyci na gór szczycie.
Dognał ich — siecze, padł szereg najbliższy...
Na stogu trupów coraz wyższy, wyższy,
Stał Cyd, jak wielka ponad morzem wieża,
Co fale gwałci, i w gwiazdy uderza
Bryzgami piany...
Południe już parło,
I Fadrikowi dawno wyschło garło.
Więc rzekł do Cyda:
— „Wstrzymaj się w zapędzie!
Coś chciał — spełniłeś. Niechże dość ci będzie
Na zbitych wrogów dobrej połowicy”. —
Jak duch, co sądne szale ma w prawicy,
Tak Cyd miecz dźwignął, i siekł po łbach twardo,
I po kolana we krwi — odrzekł z wzgardą: