Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye serya trzecia 116.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kto wie, gdzie padną i kogo upoją
Jej blaski... Może to duch jakiś złoty,
I rozkochany i pełen tęsknoty
Tak cicho do nas leci... Jestem twoją!




II.


Idź, idź w pokoju!...
Nieprzeznaczonem było nam na ziemi
Chodzić tu razem ścieżkami cichemi,
I wspólną gwiazdę nad czołem mieć złotą,
I pocić usta płonące tęsknotą
Z jednego zdroju...

Na piersi twoje
Spadłam, jak gołąb wichrami zagnany
W kraj cichy, światłem miesięcznem oblany,
A pióra moje przejrzystsze się stały,
Tak byłeś czysty, i tak byłeś biały,
Takąś miał zbroję...

Lecz dziś — nie mogę
Spać na twych piersiach... Dziś róża w mej dłoni
Od twego tchnienia — choć biała — się płoni,
I jakieś dziwne latają dziś mary
U tej z błękitów nad nami kotary,
Dziś czuję trwogę...