Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 258.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ktokolwiek ziemi oddał skarb najdroższy,
I w puste kąty wracał sam, uboższy
O całą miłość umarłą, —
Ten w dniu jesiennym, mglistym listopada
Bóle tęsknoty swojej wypowiada
Na cichym grobie cmentarza;
Ten swoje modły żałobne i łzawe,
Sieroce nędze i wdowie łzy krwawe
Niesie na stopnie ołtarza.



∗             ∗


Lecz kto i kiedy modlitwy pokutne
Odmawiać zechce za te dusze smutne,
Co jeszcze mdleją w podróży?
Za owe chwiejne i wątpiące duchy,
Na ostrych pokus wydane podmuchy,
Jak łódź bez steru, wśród burzy?
Za te, co światła łakną i pokoju,
Za te, co tają, jako rosa, w znoju
Skwarnego dnia upalenia?...
Za te, co, w otchłań zapatrzone ciemną,
Próżno wołają, żądają daremno
Prawdy i wiedzy promienia?
Za te, co, pragnień pożarem trawione,
Czyscowych ogniów męczeńską koronę
Noszą, jak upiór północy?
Za te, co, znikąd nie mając ratunku,