Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 197.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— „Gotów tu zmarznąć, a potem ambaras
Dla wszystkich... śledztwo... cyrkuły!”
Chłopczyna odszedł, płacząc. — Tam, w oddali,
Widać świątyni granitowe mury...
A ponad niemi mgła bladych opali,
A wyżej — lodowe chmury
I krzyż. Sierota uklęknął przed progiem;
W powietrzu, szronów latały dyamenty...
Chciał wejść, lecz kościół szczelnie był zamknięty,
Razem z litością — i z Bogiem.
Ach! gdyby Chrystus tu przebywał z nami,
Wiem, żeby chodził ciemnemi nocami
I zbierał głodnych, zziębniętych nędzarzy
I tulił u swych ołtarzy.



∗             ∗


Skostniałe dziecię szklanemi oczyma
Patrzyło w niebo, gdzie mleczna lśni droga;
Chciało się skarżyć, lecz matki już nie ma,
Mówiło zatem do Boga:
— „Ojcze nasz”... Jakto, o synu królewski!
Ojca twojego narody zwą Bogiem,
A ty, wpatrzony w ten pałac niebieski,
Konasz, bez dachu, za progiem?
„Ojcze nasz” mówisz... a czyim ty bratem?
Czy tych, co w zbytku umarłą tkwią duszą,
I głośnym pełnych puharów wiwatem
Gasnące jęki twe głuszą?