Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 122.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czy myślisz, żeby twój stróż anioł biały
Własną swą ręką, jak mgiełka przejrzystą,
Ust mi nie zamknął, by nie całowały
Tej, którą niebu on ma oddać czystą?
Ale to nie grzech! wszak kocha się w tobie
Słowik z olszyny... wszak całujesz bratki...
O! daj mi rączkę!... nic złego nie zrobię!...
O! pozwól usta! patrzą tylko kwiatki...




XI.


Aż wtem wieczorny powój się rozchyla
I pokazuje śpiącego motyla...
Czy tylko spał on? och! bardzo być może,
Iż psotnik wybrał to błękitne łoże,
Aby podsłuchać, co też mówi dwoje?...
Poranek sprawdził nasze niepokoje:
Ten zdrajca motyl po całym ogrodzie
Rozniósł na skrzydłach tę nasze rozmowę!...
Zarumieniony obłoczek na wschodzie
Powiał ją dalej... stokrocie różowe
Zbiegły się w kupkę gwarzyć o nowinie...
Wietrzyk pośpieszył poszepnąć ją trzcinie...
A ztamtąd muszek rozbrzękło ją grono...
Tak idąc, doszła aż do ludzi pono. —