Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 117.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

O te tajemnic podpisane znaki
Na skrzydłach posiów miłości, motyli...
O te rumieńce, któremi się maki
Płonią, zdybane w schadzce, jak w tej chwili
Miałem dowody jawne i niezbite;
O te przygrawki pszczółek wyrojonych,
Co lecą w słońcu jasne, złotolite,
Jak straż przyboczna, co hasło podaje;
O wszystkie cienie, kryjące się w gaje;
O wszystkie światła, co drgają w poranku
Na brzóz zroszonych zapłakanym wianku;
O wszystkie wiosny uroki i dziwy...
Byłem surowy, ale sprawiedliwy.




VII.


Przed skwarem leśnych szukaliśmy cieni,
A las był pełen tajnych szumów, woni;
Olcha wilgotna bujnie się zieleni,
Jodła żywicę poprzez korę roni,
A biały powój, co tuż obok rośnie,
Ręce na szyję rzuca jej miłośnie.
Był zachód słońca; przez zielone ściany
Widniał obłoczek, złotem malowany;
Nad ziemią mgliła się wieczorna rosa;
Trzodę zganiała pastereczka bosa;