Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 092.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I podniósł czoło pałające żarem,
Cały w błyskawic i piorunów złocie
I rozprzestrzenił ponad ziemią dłonie,
A ziemia znikła jak bańka zdmuchnięta.
I w niebo wionął skrzydeł swych sztandarem,
A niebo znikło jak karta zwinięta.
I dźwignął swoje ciało gorejące
Stłumionym ogniem, jak zgaszone słońce,
I zapełnił niem czas i przestrzeń całą,
I nic prócz niego nie było na świecie,
A w tej nicości ich dwoje zostało...
I zasłonił im mdlejące źrenice,
Cały się w nagłe mieniąc błyskawice
W serca drżącego przyśpieszone tętno,
W jakąś pieszczotę niepomną, namiętną,
W woń konającą na zdeptanym kwiecie...



∗             ∗


Ach! czemu w piersi, co ma być świątynią,
Żądze budują sobie tron ponury
I zasiadają go burzliwą zgrają?...
Czemu krwi fale, które wzruszać mają
Najczystszych uczuć struny kryształowe,
Wznosząc w niej dzikie i namiętne chóry,
Wyziewem burzy oczadzają głowę
I z wolnych duchów jeńców swoich czynią?
Czemu pragnienia powstają z przemocą