Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 086.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W legiony Romy leciały jak żywe,
A każda była żmiją kąsającą,
Przekleństwem, pomstą, rozpaczą, zwątpieniem,
I strącającem w noc wieczną ramieniem...
A drugą walkę bohater ten młody
Stoczył sam z sobą, z własną piersią męską,
Walkę okropną, straszną, choć milczącą.



∗             ∗


Afrykańskiego słońca płowe żary,
Co leją złoto roztopione w żyły
I w mózgu dziwne wywołują mary,
I w piersiach budzą żądzy głuche siły, —
Żary te straszne, namiętne, złowieszcze,
Co, odrzuciwszy obłoków zasłonę,
Drżą na lazurach nagie i spłonione,
Ssąc oddech ziemi i wilgoć jej łona,
W dziewiczej piersi młodego Scypiona
Zbudziły dziwne płomienie i dreszcze.
Jakaś potęga zawładła nim nowa,
Istotę jego łamiąca we dwoje...
Jakiś bóg, dotąd nieczczony, nieznany,
Rył mu na sercu nagiem prawo swoje
I objawiał się w oddalonym gromie,
I niósł ze sobą wichrów niepokoje.
A tak potężną była jego mowa,
Że Scypion, w ciszę nocy zasłuchany,