Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 085.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I chyba wtedy ukoi się w duchu,
Gdy cichy spocznie bez głosu, bez ruchu,
Jako szermierze, co szańców tych strzegą
Śmiertelną strażą aż do dnia sądnego.



∗             ∗


W białym namiocie, co skrzydła swe dumne
Rozwinął zdala od gwaru i szumu,
Patrząc na zgliszczów dymiącą kolumnę,
Stał Scypion, wzniosły samotnik wśród tłumu.
Blaski tryumfu na czole mu gasną,
W źrenicy iskry ostatnie się palą,
Krew w pulsach bije chłodniejszą już falą,
Pierś uciszona spoczynku pożąda,
Głębszem, pełniejszem unosząc się tchnieniem...
Wódz młody czuwa i orlem spojrzeniem
W noc tę, od ogniów, jak dzień krwawy jasną,
Z szlachetnym smutkiem zwyciężcy pogląda.



∗             ∗


On stoczył dzisiaj dwie walki zacięte:
Jednę z tym ludem, zrozpaczonym klęską,
Którego łuki zdały się napięte
Wściekłością piersi, broniącej swobody, —
Którego strzały, parte przez cięciwę,
Od bicia serca łuczników drgającą,