Tłumnie się w niebo skrzydły płomiennemi
Rwą z gniazd ognistych, syczących przy ziemi,
I krzesząc smugę poza sobą jasną,
W głębinach morza toną, pełzną, gasną.
∗
∗ ∗ |
O nocy! małoż tobie srebrnych globów,
Co drżą wśród cieniów twoich tajemnicze?
Trzebaż ci jeszcze rozpłomieniać grody
I z zwyciężonych ludów palić znicze,
I na stos rzucać wolność, krew, swobody,
I łuną zdradzać czarną nicość grobów?...
O nocy! krwawa wspólniczko płomieni,
Mordów, podstępów i nieszczęść i zbrodni!
Czyż nigdy blade światło twych pochodni
Zgrozą i wstydem się nie zarumieni?
Czyż zawsze, w płaszcz swój owinięta blady,
Kołysać będziesz drzemiące plejady,
Jako ta matka z rozpaczy szalona,
Co trupa dziecka przytula do łona
I zasłuchana w śmierci martwą ciszę,
Śpiewa mu piosnki i do snu kołysze?
∗
∗ ∗ |
Gród zwyciężony, w ogniów swych koronie,
Płomiennych wężów opasany pękiem,