Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 062.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tam, kędy z okiem opuszczonem stoję,
Dogrzmieć nie mogą ziemi niepokoje;
Żywiołów burze ja trzymam w granicy,
Bom jest skinieniem wszechmocnej prawicy.
Kiedy nad zakres do przyszłości biegą
Harde pytania: „poco? i dlaczego”?
Ja w białych palcach wstrzymuję zasłonę,
Którą od dzisiaj jutro oddzielone.



∗             ∗


Między błysk gromu a grzmot stopę stawię,
I rosą polnym kwiatom błogosławię.
Na skrzydłach moich wioskę twą kołyszę,
Smutnych łzy liczę i westchnienia słyszę...
W ciszy twych gajów, w poranki majowe,
Tęsknem dumaniem poświęcam twą głowę
I ducha twego prowadzę po niebie,
Byś „siadł i zamilkł i wzniósł się nad siebie”.



∗             ∗


Ja płaszcz królewski rzucam na ramiona
Milczącej nędzy, co w ukryciu kona,
A dłoń wychudłą podnosząc z barłogu,
Samemu tylko spowiada się Bogu.
Ja balsam daję na palące rany,
Ja dźwigam z tobą ból niepodzielany,