Ta strona została uwierzytelniona.
Z lutnią, po której złote struny biegą,
Klęczę na rąbku szaty Najwyższego,
I białe czoło obracam w tę stronę,
Kędy wirują globy rozpędzone.
Przejrzystą dłonią wygładzam etery,
Echem miarkuję rozśpiewane sfery,
By nie przerywać ciszy majestatu...
I — pokój... pokój... pokój! szepcę światu.
∗
∗ ∗ |
Byłem, gdy z myślą Bóg rozmawiał własną.
Byłem gdy w służbę wziął jutrzenkę jasną,
Byłem gdy z mgławic, co mu zdobią szaty
Strząsał dzień biały i słoneczne światy.
W pierwszem zwierciedle błękitnego morza
Jam się przeglądał, zanim weszła zorza,
I zanim z pąków wytrysnął rój kwiecia,
Ja w rąbku niosłem pokoju stulecia.
∗
∗ ∗ |