I wiąże do niej błękitną przepaskę,
I falom rzuca na łaskę, niełaskę...
Drżyjcie!... Sąd Boga!...
∗
∗ ∗ |
Schwytany za skrzydła
Ciszą śmiertelną, okręt, jak ptak dziki,
Pojman w zdradzieckie, kryształowe sidła,
Miota się, zrywa, drży... tłumu okrzyki,
Który, jak wulkan, lawą szału bucha,
Niecą widomie jakiś zapał męski
W rzeczy tej martwej, co zda się mieć ducha,
I lekko, chyżo, pochód swój zwycięski,
Jakby stęskniona do brzegów i ziemi,
Przyśpiesza, wiejąc żaglami białemi.
∗
∗ ∗ |
„Klaudya!” tłum krzyczy, „Klaudya niech bogini
Z białego kwiecia ofiarę uczyni!”...
— „Klaudya niech orszak dziewiczy prowadzi!”...
” „Evoe! Klaudya!.... szlijmy do niej posła!”...
Valerius Falton piękną brodę gładzi
I rzecze: „Płynę, niech podają wiosła!”
A tam na falach cicha, nieruchoma,
Ze złożonemi na piersiach rękoma,