Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 045.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Prawe jej ramię nagie aż do spinki,
Co pierś zakrywa tuniką Greczynki,
I łunę złota rzuca na jej ciało,
Z łodzi zwieszone: a przez dłoń jej białą
I drobne palce morze, szemrząc, pluska,
I tak się marszczy, jako modra łuska.



∗             ∗


Lecz nagle, niby ze snu rozbudzona,
W stronę flotylli zwróciła swą głowę,
I oczy duże, oczy opalowe,
Utkwiła, milcząc, w źrenicach Scypiona.
Coś się w powietrzu zmieszało... czy fale
Rozkryły na dnie perły i korale;
Czy nenufary rozkwitły u brzegu;
Czy gdzieś syrena plusnęła się w biegu;
Czy żagiel zadrgał, jako pierś człowieka;
Czy drobna rybka przed siecią ucieka;
Czy gdzieś Najady zaplotły się wieńcem;
Czy srebrne piany spłonęły rumieńcem...
Któż zgadnie?... Scypion usty spragnionemi
Chwycił powietrza głęboko... głęboko...
A potem zadrżał i spuścił ku ziemi
Dziwnemi żary pałające oko.