Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye seria pierwsza 016.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
II.


Na Dunajcu.


Wąziutkie nasze łodzie, przepięte łańcuchem,
Lekko mkną po Dunajcu sennym jakimś ruchem,
I tak modrawą falę przecinają gładko,
Jakby ptastwa wodnego żeglujące stadko...
Z lewej i prawej strony dwie ściany skaliste
Wyciągają się ku nam w cienie długie, mgliste:
A Dunajec drga lekko w migotliwe skręty,
Sunąc, jako wąż w trawie piersiami wygięty.
Wiosło uderza miękko, niby pieszczotliwie,
A człowiek ledwo wierzy, że na ziemi żywie;
Bo świat tam, z drugiej strony, do skał gdzieś przyparty,
A widok tylko w niebo błękitne otwarty.




Lecz fala w węższy parów głębiej się już wkrawa;
Aż na skrytym „niedźwiedziu”[1] nagle dęba stawa,

  1. „Niedźwiedziem” nazywają górale stoczony w wodę odłam skały.