Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 8 123.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Czy godziny, dnie, czy lata,
Czy wiekowe pokolenia
Ze swojego gnani kraju
Aż na kraniec, na zrąb świata,
Na pustynne posielenia...[1]
No, ja patrzał tam z Ałtaju,
No i widział naród cały,
Jak go lody połykały...
No, ja widział twoje wrogi
Skróś tej wielkiej jęku drogi,
Od prestolnej twej stolicy,
Aż do lodów twych granicy,
Walące się martwem ciałem,
No, a końca nie widziałem!

Za dziadami poszły ojce,
Za ojcami poszły syny,
Za synami poszły wnuki.
A jak padły te mołojce,
I ugryzły syrej gliny,
Pchały same matki-suki,
Swe najmłodsze pacholęta,
Nie mające kłów szczenięta...
I odkryły się ciemnice,
Jak szeroko i głęboko...
I stanęły szubienice,
Jak daleko i wysoko...
I zabłysnął popod nowiem
Rudnik[2] złotem i ołowiem...
I skrzypnęły smolne słupy,
Czekające na swe trupy...

Cichy miesiąc srebrem śnieży
Po Ałtajskiej wierzchowinie,
Głucho, martwo Irtysz płynie

  1. Posielenie — osiedlenie.
  2. Rudnik (z ros.) — kopalnia.