Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 7 235.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
III.
Taż sama okolica, dzień znojny, południe. Na odłamie skały siedzi SYZYF. Krótka bluza kamieniarza, ręce i nogi obnażone głęboko, postać potężna, rzucająca cień krótki, czarny. Zgiełk od strony miasta rośnie i opada.
GŁOSY DALSZE.

Podpalacz! Podpalacz! Chwytać podpalacza!

GŁOSY BLIŻSZE.

Tu szedł... Tędy uciekał...

SYZYF.

Wiatr w polu łapaj! Hu, co dymu wali!

GŁOS OBWOŁYWACZA.

Sto uncyi złota za głowę podpalacza! Sto uncyi złota!

SYZYF.

W Ogień wsadź rękę, głupcze! Będzie ci zdrowiej, niżbyś po nią sięgał.

GŁOS OBWOŁYWACZA.
(oddala się)

Sto uncyi złota za głowę... Sto uncyi...

SYZYF.

Hu, jaka łuna! Tęgom ich podkurzył!