Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 7 172.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Chciałbym do kogoś wyciągnąć ramiona,
Powiedzieć: »Kocham!« i płakać jak dziecię!...
O! jak samotną była moja droga
Wśród ludzi, zdarzeń i przemian chaosu!
Nie mam na niebie nikogo — prócz Boga —
A tu na ziemi nic, nic, oprócz stosu!
Świta!... Dzień nowy bieli się do słońca...
To mój ostatni dzień! O, stójcie, proszę!...
Umierać idę, jak noc ta mdlejąca
I śmiercią moją świt ziemi przynoszę!
Witaj mi słońce jeszcze niezrodzone!...
Witaj przebłysku purpurowej zorzy...
Śpiesz się! niech pierwszy z twych promieni złoży
Na czole mojem męczeńską koronę...
Śpiesz się! niech światła zwycięstwo obaczą,
Duchy strudzone, zatrute rozpaczą...
Niech je idei ujrzą męczennicy!

(wyciąga z uniesieniem, ramiona do wschodzącego od tej chwili slońca)
Światła!... ach światła!... światła!...


INKWIZYTOR.
(popychając go gwałtownie)
Do ciemnicy!