Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 7 165.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I wiedzą uczczą to — co dziś czczą wiarą.

(Hagon nasłuchuje z trwogą)
Dalej, Hagonie! odwagi! Do dzieła!
(uderza nożem w pierś trupa — i chwilę pracuje w milczeniu).

HAGON.
Panie! ktoś idzie... pochodnia mi drgnęła...
(słychać wrzawę zmieszanych głosów — a po chwili silne
uderzenia w bramę)


GŁOS.
Otwórzcie, w imię prawa!


HAGON.
Idą, panie!...

Ukryjmy trupa...

(usiłuje zarzucić zasłonę na stół)

VESALIUS.
(zajęty pracą)
Co robisz Hagonie?
(uderzenia w bramę ponawiają się)

HAGON.
Panie, to zbiry!... Ja trupa zasłonię...

Zagaszę światło...

VESALIUS.
Nie, to być nie może,

Żebym ja teraz właśnie, gdy przyroda
Tajne mi swoje daje posłuchanie
I już mi drogi odsłania przewodnie,
Rzucać miał pracę... Hagon! wznieś pochodnię!

GŁOS.
Otwórzcie! Cóż to? szatańska gospoda,

Którą zdobywać trzeba?

(uderzenia wzmagają się)