Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 7 046.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wszakże najrychlej Bóg dziecka wysłucha,
Gdy nie swojego chce szczęścia, lecz — braci!


NA CMENTARZU.


Na starych grobach, gdzie ojcowie moi
Spoczęli, życiem strudzeni tułacze,
Klękam pod krzyżem, co nad nimi stoi
I płaczę...

Boże! Tyś widział, jak idąc do Ciebie,
Padali nieraz wśród głogów i cierni,
A przecież z wzrokiem, utkwionym w Twem niebie,
Szli Tobie wierni!

Tyś widział, Boże, jak zgięci cierpieniem,
Nieśli do śmierci niewoli swej brzemię,
Jak pod Twem okiem i z Twojem imieniem
Kładli się w ziemię...

O, spełnij, Panie, ich ciche nadzieje!
O, daj, niech jutrznia zabłyśnie im złota,
Nad polem śmierci niech jasność zadnieje
Żywota!

Wiem, że dzień przyjdzie, gdy każdą mogiłę
Odemknie dłoń Twa, przed którą się korzę...
O, zbliż go ku nam! Daj czekać nań siłę,
O Boże!


DO ŚW. PATRONÓW.


Z wspólnej nam ziemi wyrośli, jak kwiaty,
Wielbiący Stwórcę we wspólnej nam mowie,
Do was ja wołam, Święci Młodziankowie,
Przyobleczeni w zórz bożych szkarłaty.

O Kazimierzu! Królewiczu miły,
Coś lilję serca na ołtarz dał Boga,