Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 5 264.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Krzyk mordowanych i batalji głosy,
Na ten jęk cichy powstały mi włosy.

Bo szedł nie z piersi ludzkiej, lecz z otchłani
Takiego piekła i z takiej czeluści,
Gdzie się z letargów budzą pogrzebani...
Więc pomyślałem: Jeśli Bóg dopuści,
Że z takim jękiem wstać mają wskrzeszeni,
Niech lepiej zaraz świat w garść prochu zmieni

W izbie znów długa cisza... A wtem z ziemi
Trup jeszcze jeden przez pół się podźwignął,
Z twarzą zakrytą włosami lepkiemi
Od krwi... O, bogdaj lepiej był zastygnął
I leżał jako powalona kłoda!
Kobieta była, pewno żona młoda

Z tych dwu jednego, co tam w krwi kałuży
Leżeli, z krzywdą na licach przywarłą;
A była zmiętej porównana róży
I chociaż żywa, zdała się umarłą,
I duch w niej zaraz począł mdleć i trwożyć
Sobą i oczu nie mogła otworzyć.

Krzyknąłem... Chciałem biedz z tej krwawej sieni
Do tego domu gwałtu i boleści,
Lecz pani moja i surowa ksieni:
— »Zaniechaj — rzekła — bo Pan rękojeści
Sądnych szal trzyma w błękitach i waży
Wielkich krwie ludzkiej, a mocnych szafarzy.

A w ciszy niech trwa sąd, aż szale zniosą«.
............
A wtem skrzypnęły drzwi u drugiej ściany
I weszło dwojgo...W koszulkach, wpół boso,
Chłopczyk, trzylatek może, taki lniany
Jak ta kądziołka, i dzieweczka drobna,
Dziwnie do onej omdlałej podobna.