Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 4 072.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Co brakuje, to brakuje,
Tem się wcale nie frasuje!
Lata pszczoła po jabłoni,
Złote żądło w kwiecie roni,
Złotem żądłem pije miody.
Kiedy gody, to niech gody!

Amor już pochodnię gasi...
Cichnie w mirtach szczebiot ptasi,
Błękitnieją w mgłach pagóry,
Blednie zachód złotopióry.
W topaz idą zórz purpury.
Wysrebrzone do miesiąca
O brzeg morze się roztrąca,
Bije fala w modrą ciszę,
Do snu w szumach się kołysze,
Przejrzyścieją skał okraje,
Bladych oliw szepcą gaje.
Młodej pani twarz się mieni
Od miesięcznych wskróś promieni...
Gdzieś tam drogą echa giną,
Za weselną, za drużyną,
Pagórami głos ucieka —
Blizko... dalej... już z daleka.

Amor lekko drzwi zamyka...
— Niech nie płoszy snu muzyka —
Amor ściąga sznur kotary...
— Niech nie patrzy księżyc w szpary —
Potem cicho w progu siada.
Nad jar wyszła pełnia blada
I srebrzystym żaglem płynie
Po lazurów wskróś głębinie.
Cisza wielka i pieściwa
Sennem skrzydłem świat nakrywa...
Z trudów Amor wypoczywa.