Nagle otwierasz te ciche pokoje:
Woń róż umarłych wybucha z ich wnętrza,
I fala ognia, od ognia gorętsza,
Tchnie w piersi twoje.
I stoisz w progu, iść dalej nieśmiały,
Rzęsą nakrywszy źrenicy płomienie...
Tam, za kotarą dwa szepty, dwa cienie,
W uścisk się zwiały...
W szerokiej ciszy leży świat,
W wieczornej ciszy...
Otwarła noc już swój biały kwiat
I wonią dyszy.
Pali się łuną zachodnich zórz
Nieba i ziemi skraj...
— Echo gdzieś płynie z za gór, z za mórz —
»...Znasz-li ten kraj?...«[1]
Stary akwedukt[2] rzuca cień
Na mirt i róże;
Skroś arkad świeci mdlejący dzień,
W złocie, w purpurze.
Odlata, roniąc blaski swych piór
Skróś lazurowych staj...
— Echo gdzieś płynie z za mórz, z za gór —
»...Znasz-li ten kraj?...«
Lateraneńskiej wieży dzwon
Na Ave bije...
Módl się, bo idzie noc, śmierć i zgon
Temu, co żyje...