Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 4 037.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Jedne — jak siwe orły te,
Inne — jak złote strzały.

Lecz żaden z nich nie płynie tak
Nagle, a lekko, z cicha,
Jako ten jeden wczesny ptak,
Co ranną zorzą dycha.

Powrotu jego, nie wiem, gdzie
Szukać i czekać trzeba...
Nie widzę nigdy go na tle
Zachodniej łuny nieba.

Lecz gdy się zbudzę, on już straż
Poranną morza trzyma,
I niesie żagiel, pełen róż,
Który mu zorza wzdyma.

I patrzę za nim w złoty szlak,
W jutrzenny szlak bez końca,
I myślę, że to jest mój duch,
Co leci na wschód słońca.

I myślę, że to jest mój duch,
Co w złoty świt ucieka,
I że go woła drogi głos,
Głos drogi gdzieś z daleka...