Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 3 127.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przebojował dnie młodości i swe zeszłe lata,
Została mu domowina[1], ta dębowa chata!

W cudzej stronie ją ciosano, z cudzych ziemnych drew,
Na sen w niej go nie utulił miły, bratni śpiew...
Na pierś brakło grudki ziemi z rodzinnej krainy,
Nie żegnał go brzeg wiślany, nie żegnał step siny.

Wichrem pomsty go pędziła obca, twarda dłoń,
Jako Syn Człowieczy, nie miał, gdzieby złożył skroń...
Dziś powraca po swą schedę do tej matki ziemi,
Co obdziela dzieci swoje grobami cichemi.

Opłakaneż to dziedzictwo, opłakany dział!
Wyleciały orły młode nakształt złotych strzał,
Wyleciały z gniazda w słońce, ponad czarne chmury,
A wróciły z krwawą piersią, z złamanemi pióry.

O ty ziemio, ty sieroto, przebogata w kir!
Pękły struny szczerozłote twoich srebrnych lir;
Pękły serca, które tobie śpiewały i biły,
Ludzie w tobie pomaleli, porosły mogiły!

O ty ziemio, o ty wdowo, przebogata w łzy!
Wskróś twych łanów i kurhanów idą sine mgły;
We mgłach płyną duchy smętne i duchy tułacze,
Wiatr niedoli je pogania i jęczy i płacze...

A z czemże my wyjdziem, bracia, na swej ziemi próg
Witać tego, co nam wraca z tak dalekich dróg?
Jak uczcimy, jak przyjmiemy Starej Baśni piewcę,
Karmiciela myśli naszych, uczuć naszych siewcę?

Nie rozkwitły wiosną kwiaty w pośród czarnych pól,
Pieśń zgłuszyły jęki dzwonów i zadławił ból...

  1. Domowina (z rusk.) — trumna.