Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 2 188.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Żaden z tych, którzy tchnęli pod Twoje błękity...
I wzbudzisz z nocy śmierci — jutrzenki i świty,
I dębom powalonym wstać każesz na ziemi.
..................

Lecz teraz w rozdzieleniu czasów żywot pędzę
I na rozstajnych drogach sądów Twoich stoję;
Przeto wołam i ludu wyznawam Ci nędzę,
Co, jak robak, w źrenicy zakrwawia łzy moje...
..................

Przeczżeś rozproszył, Panie, jedynaczka swego
I drapieżnym go wielu dałeś na zginienie?
Przeczżeś go Ty porzucił w pył drożny i w cienie,
Iż depcą po nim konni i ci, którzy biegą?...
Przeczżeś zdmuchnął nad głową maluczkich swą zorzę
I nakarmił jastrzębie polnemi ptaszęty?
Azaż ziemia moc swoją z krwi tylko brać może?
Azaliż zwyciężony — przed Tobą przeklęty?...
..................

Lecz mowa o tych rzeczach trzęsie się i łamie
I drży w sobie, zgwałconym zaparta językiem,
A wołaniem przed Tobą — wzniesione to ramię,
A milczenie skrzywdzonych — przed Tobą jest krzykiem!