Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 2 076.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I zarzuciła płaszcz drogi, utkany
Z żywej tajemnych uczuć naszych przędzy,
Na ziemię ojców, na krwawe jej rany,
Na nagość i wstyd jej nędzy.
Gdy biła w skrzydła anielskie nad ludem,
Nawet bluźnierca uginał kolana...
A w oku jego wzbierała, jak cudem,
Łza wrząca, dawno nie znana.
O bracia moi! ja wam nie uczynię
Krzywdy, wołając o pomnik Adama;
Wiem, że ta ziemia poruszy się sama
I wyda z siebie świątynię.
Wiem, że się zwiną puszcze starej Litwy
Na wieniec godny śpiewaka swojego;
Wiem, że z ich szumem, jak z głosem modlitwy,
Rzeki do morza pobiegą.
Wiem, że zniesiemy rękami własnemi
Z nad brzegów Niemna i z równin Korony
Choćby po grudce ojczystych pól ziemi
Temu, co czuł za miljony.