Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 1 285.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wyschłą dłonią swą okrada...
A gdzie przejdzie jego droga,
Tam stawają robotnicy,
Opuszczają mdłe ramiona;
Tam siwieją z niepokoju
Głowy ojców; tam ogniska
Rozsypują się w popioły;
Tam się matek pierś zapada;
Coraz cichsze dziatek głosy,
Coraz rzadziej płomień błyska,
Coraz bledsza twarz nędzarzy,
Coraz głuchsze są niebiosa,
Coraz gęściej wśród cmentarzy
Skrzypią rydle, kopią doły...
Wreszcie... braknie nawet siły,
By się dowlec do mogiły...
Lud na drogach pada, kona,
Życie ścina śmierci chłód,
Nocą wstaje gwiazda blada
I gromnicą trupom świeci,
A nad smutną pieśnią leci
Krzyk ostatni: »Biada! biada!
To głód!«
............
Idzie straszny, przeklinany‘ Pdr.

Str. 114 w. 15 ,za‘ P1-4, PNU; ,zbyt‘ Pdr.
» » 16 ,odsłania‘ PNU; ,przedstawia‘ Pdr, P1-4.
» » 17 ,ludom’ P1-4; ,ludziom‘ PNU; ,ludów‘ Pdr.
» » 20 ,I wyroki‘ PNU; ,I dowody‘ Pl-4; ,A dowody‘ Pdr.
» zam. w. 21 ,Cofające ludzkość ruchy‘ Pdr, P1-4.
» w. 24 ,czarny‘ P1-4, PNU; ,straszny‘ Pdr.
» zam. w. 31 ,Najuboższych chat zagony‘ Pdr.
» » » 33 ,Depcąc przed oczyma słońca‘ Pdr.
» w. 35 ,Głód‘ P1-4, PNU; ,To głód‘ Pdr.