Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 1 252.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Chciało się skarżyć, lecz matki już nie ma,
Mówiło zatem do Boga:
— »Ojcze nasz«... Jakto, o synu królewski!
Ojca twojego narody zwą Bogiem,
A ty, wpatrzony w ten pałac niebieski,
Konasz, bez dachu, za progiem?
»Ojcze nasz« mówisz... a czyim ty bratem?
Czy tych, co w zbytku umarłą tkwią duszą
I głośnym pełnych puharów wiwatem
Gasnące jęki twe głuszą?
»Ojcze nasz!...« Boże, czy słyszysz to dziecię,
Co usta z nędzy zbielałe otwiera?
Ach! ono wierzy, żeś ojcem mu przecie,
I z wiarą taką umiera!

Dziecię mówiło pacierz... mgła srebrzysta
Z tchnieniem ust jego lekko się rozwiała,
Zrazu gorętsza i błękitno-biała,
Później — dziwnie przezroczysta,
Wreszcie zanikła. W pół otwarte wargi
Przestały szeptać modlitwy i skargi...
Wobec ciemnego, milczącego gmachu
Dziecię skonało bez dachu.