Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 1 215.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Hunnów, co walczą aż po śmierci jeszcze...[1]
Dzikiego zwierza miał zdradzieckie ruchy,
Upiora nocy źrenice złowieszcze,
Na czole, twarzy, krwi zaskrzepłej strugi,
Ponure piętna trupiego uścisku.
I tak się wlokąc po tem bojowisku,
Nad śmierć groźniejszy, zabijał raz drugi.
Chwilami słabnął, przestawał roboty
I za pierś chwytał i chwiał się i mienił,
Czoło śmiertelne rosiły mu poty,
Kaftan krwią z rany przesiąkł i czerwienił
Pas, co mu pasze biodra wełną białą,
I zda się życie z niego ulatało...
Lecz wnet się krzepił. Mdlejące źrenice
Rozpalał ogniem, jako dwa księżyce,
I wężem pełznąc między ciał tych kupy,
Dobijał rannych.

Już tylko dwa trupy
Nas rozdzielały. Jakby urzeczony,
Nie mogłem oczu oderwać od strony,
Gdzie się poczołgał ten nizam straszliwy...
I tracąc oddech, czułem nawpół żywy,
Jak kindżał jego pierś mi nawskróś wierci
I serca sięga... Wszystkie męki śmierci
Oczekiwanej, nieuchronnej, blizkiej,
Tak mnie chwyciły w żelazne uściski,
Żem głośno jęknął: Boże!
Nizam dziki
Dojrzał mnie, skoczył i wyciągnął ręce,
Rzucając w przestrzeń wściekłości okrzyki.
Lecz nagle, jakby w dojmującej męce,

  1. Na wielkim, allegoryczno-historycznym obrazie Wilhelma Kaulbacha (zakupionym przez hr. Atanazego Raczyńskiego w Berlinie) »Walka Hunnów« toczą ze sobą bój pod bramami Rzymu duchy poległych Hunnów i Rzymian.