Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 1 209.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Niech za mym pasem, rzuconym na morze,
Wstrzymane statki do brzegu dopłyną!« —
Rzecze i z bieli szat swoich powiewnych
Szarfę błękitną, tkaną w gwiazdy złote,
Niewolnic z Tyru[1] przedziwną robotę,
Zwolna odwija...
Cisza, jak w świątyni,
Zalega brzegi... tylko gdzieś z daleka
Konają resztki jakichś szmerów gniewnych,
Jak echa burzy. — Jowisz sądy czyni...
A niech śmiertelny pomsty nie docieka!...


IX.

Z ostatnich węzłów pas Klaudyi rozwity
Zadrżał od wiatru, czy od bicia łona...
A w chwilę potem, żeglarka wzruszona,
Promiennym wzrokiem wpatrzona w błękity,
Szepcąc: »O bogi!... spełnijcie przysięgę!...«
Rzuciła w morze lazurową wstęgę,
Widną na falach, jako mleczna droga,
Od pokrzywdzonej — do sędziego Boga.

Okrzyk namiętny podniósł się z okrętu.
To głos Scypjona... buchnęły płomieniem
Piersi młodzieńcze... wyciągnął ramiona
I — jednem falę zmierzywszy spojrzeniem,
Jak stał, tak skoczył i znikł wśród odmętu.
Morze! Dzień Zamy[2] blizki!... Strzeż Scypjona!...
Tłum zawrzał głucho, wstrząsany koleją
Dreszczami zgrozy i cudu nadzieją...
A taka cisza wybrzeże zaległa,
Żeś słyszał chwilę tę, jak w wieczność biegła.

  1. Tyr w Fenicyi słynął z wyrobu najprzedniejszych tkanin.
  2. Pod Zamą pokonał Hannibala Scypion w r. 202 przed Chr.