Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 1 167.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


Lecz większy jesteś ty, o myślicielu,
Co głosisz prawdy odwiecznej ustawy
I idziesz, cichy, samotny, bez sławy,
Do nieznanego dla współczesnych celu
I widzisz ruchy tajemnicze wieku...
Tyś większy! Cześć ci, człowieku!
Słowo twe ciche drżeć sercom nie każe,
Ni łez wylewać, ni wzdychać z nałogu,
Lecz jest, jak owe najświętsze ołtarze,
Przy których duch służy Bogu.
I jest, jak jasne djamentowe miecze,
Rozcinające w głąb piersi człowiecze.
Cóż tobie tłumy, ich oklask i wrzawa,
Namiętnych wzruszeń wybuchy i szały?
Tryumf twój cichy bywa, jak te prawa,
Co niewidomie obejmują cały
Wszechświat bez walki, zemsty i miłości
I są przyrody duszą i ludzkości.
Cóż tobie tłumy? Czyż prawda poznana
Większą jest prawdą? Czy, gdyby przed progiem
Świątyni niebios nikt nie zgiął kolana,
Bóg przestałby się zwać Bogiem?
Czy nieskończoność, zaślubiając ducha,
Liczy, kto patrzy na nią, kto jej słucha?
Zamknięty w ścianach swej cichej komnaty,
Sam na sam z myślą, co światy obiega,
Uniesień swoich nie nosisz, jak szaty
Jaskrawej, co tłum podżega;
Ale dumania twe i łzy zachwytu
Noc tylko widzi oczyma z błękitu...
Lecz kiedy duch twój samotny; daleki
Od czczego tłumu, skrę wykrzesze z siebie,
Jaśniej, słoneczniej robi się na niebie
I cichsze przychodzą wieki...
I ludzkość czuje, że jej coś przybyło,
I naprzód idzie z podwojoną siłą.
Królestwo twoje nie jest z tego świata;