Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 1 142.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Gradem, co jak prorok wieszczy,
Srebrne klątwy ciska z nieba
Głuchym gromem nawałnicy
I pochodem zbrojnym wód,
Głosem matek przeklinany,
Własnym trawiąc się oddechem,
Idzie bez kawałka chleba
Głód!

Wygaszoną z łez źrenicą
Blaskom słońca naigrawa
I odsłania swą prawicą
Wszystkie nędze, wszystkie rany
I szept pokus rzuca w ciszę...
I oskarża ziemię całą,
Że dla żywych jest za małą,
I odsłania nam naturę,
Jak mściwego ludom wroga,
Co wypełnia krwawe prawa
Bez litości i bez Boga...
I wyroki swe ponure
Tysiącami grobów pisze...
Błędy, zbrodnie i wybuchy,
Straty żywych sił narodu,
Spadające w otchłań duchy,
Noszą czarny napis: »Z głodu!«
Myśl się przed nim cofa drżąca...
Oto idzie rozłakniony,
Depcąc pola i zagony
Pod oczyma gwiazd i słońca...
Gdyby jego mdłe wnętrzności
Płodne były, bez litości
Szarpałby swój własny płód...
Już wyciąga dłoń swą siną...
Biada! biada ci, kraino!
Głód!