Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 1 075.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Paląc mu piersi zawiści pożarem...
Jak szatę dzianą, tak one świat boży
Dzieliły ostrzem przekleństwa i noży,
Czarną nienawiść mając swym sztandarem...
A gdy Czas przyszedł i uczynił sądy,
Z pomiędzy ludzi pieśni te, jak trądy,
Precz wyrzucono wraz z bezprawiem starem.

Widziałam pieśni, co z licem spłonionem
Stanęły ciche nad własnym zagonem,
Wiosce swej nucąc, jak szare ptaszyny...
Zwiniętych skrzydeł nie ważąc do lotu,
Zagrody swojej trzymały się płotu,
Czarnego chleba jedząc okruszyny...
A gdy Czas przyszedł, by wymierzyć płacę,
One za cichą drobnych celów pracę
Wzięły — fujarkę wioskową z wierzbiny.

Widziałam pieśni, co jak obłok biały,
W dzień przed ludzkością idącą leciały,
A w nocy słupem gorzały płomieni;
Co, wziąwszy w piersi wszechwieków tęsknotę,
Struny z niej sobie uczyniły złote
I szły, miłością walcząc, w państwo cieni...
A gdy Czas przyszedł, rzekł: »Błogosławiona
Pieśń, co zasiewa przyszłości nasiona!
Wy, co słuchacie jej, błogosławieni!...«