Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 330.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— «A pozdrawiajcie jaskółki, skowronki,
I wszelkie ziele polne, co tam rośnie...»
— «A pozdrawiajcie tę ziemię ojcową!...» —
Mówią, a już się głos traci — i słowo.


II.


Słyszałem ja raz, jako zbój niektóry[1]
Do piekła patrzeć szedł, co go też czeka,
Iż stanął sobą wprzecz całej natury
I obliczności prawie zbył człowieka.
Ten ujrzał w piekle okrutne tortury
I słyszał, jak czart imię jego szczeka
Na cztery wichry i jak walą młoty,
Na ściel mu kując noże i brzeszczoty[2].

Alić mam za to, że nie sroższe męki
Mógł ów oglądać w piekielnej otchłani,
I że ten powrzask czartowskiej paszczęki
Ani bluźnierczy tak być nie mógł, ani
Tak rozpaczliwy, jak krzyki i jęki,
Które tam biły z tej strasznej przystani,
Gdzie morze prawie krwią i łzami ściekło.
I — wiera — tam to było żywe piekło!

Szerokie ujście obsiadując rzeki,
Obozowały ludów różnych kupy.
Dzieci, we wrzodach całe, i kaleki,
Niewiasty, jako Bożej męki słupy,
Łazarze, którym jedna śmierć ma leki,
Grobem ziejące, nawpół zgniłe trupy,
Zapowietrzone z nędzy i z choroby,
Których psi nawet nie chcą lizać — Hjoby.

  1. Zbój Madej — stąd przysłowiowe Madejowe łoże.
  2. Brzeszczot — ostrze szabli.