Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 143.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ale że z naszej niejeden gromady
Kułak zaciskał i ślinę mełł w gębie.
— «Już my tu jakiej dożyjem się zdrady! —
Mruczały chłopy — Już my tu na zębie
U tych odmieńców! Czuj duch tylko, kiedy
Naniosą nam te pludry[1] jakiej biedy!» —

A dookoła bagniska dyszały
Tchem zaraźliwym z pożaru gorąca.
Co rana obłok podnosił się biały
Z ziemi, co stała mokra i dymiąca,
Jak one stogi, gdzie trawy zaprzały,
A rozpalony i wielki stos słońca
Gorzał nad nami od świtu do nocy,
Lud wyżymając z ostatniej już mocy.

I tak śmierć weszła do naszego gmachu,
I uglądała milczkiem, gdzie ugodzi.
Zaczuł ją naród... Z nagłego się strachu
Ów dreszczem wstrząśnie i rzecze: — Ot, chodzi
Po moim grobie ktości!» — ów z pod dachu
Rwie się, jak błędny po bagnach gdzieś brodzi,
Inszy zanudzi sobą i zabiada,
Na tym pot zimny, jak rosa, opada.

Więc w tej duchocie martwej zmora siadła
Na piersiach ludziom, niby Babia góra[2].
W kąty się kryją, odchodzą od jadła.
Jak bursztyn, tak się na nich żółci skóra.
Potem ciemnieje, jak słoma, co padła,
I którą z deszczem roznosi wichura,
W półkrwawych potem, półzłotych kolorach
Mieni się, jako żywice po borach.

  1. Pluder — obelżywa nazwa Niemca.
  2. Babia góra — najwyższa góra w zachodnim Beskidzie.