Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 105.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Alem ja prostak, w miasteczkum się chował,
Gdzie świat sam gada o sobie, gdy zacznę
Od kuźni — aże do rynku i fary...
A na te cuda brak w głowie jest miary.

Rośnie gwar, tupot. Hej, inak się gada
Na wolnem polu, niżeli tam w szopie!
Rzeźwo się w duszy poczuła gromada,
Kiedy tak kupą chłop ruszył przy chłopie.
Rolnym narodom zamknięcie nie nada.
Tak było zaraz po świata potopie:
Chłopy budować, a Pan Bóg swą mocą
Gruch wieżę o ziem: — «A ona wam poco?» —

To słyszę, do dziś kamieni tam kupa
Leży i godny szmat ziemi nakrywa;
Ludzie nie biorą, bo z tego chałupa
Nic trzyma pionu i zawsze jest krzywa.
Gadają, jeden tam grunty wykupa
I role one z pod gruzu dobywa
Żydkom na wioski i szlachtę z nich nową
Myśli fundować. Lecz podrwił ów głową.

Szlachta dawnością stoi. Tak od śliny
Nikt nic wytrząśnie z rękawa szlachcica.
I złe i dobre wybiły godziny,
Różny szedł światem czas i nawałnica,
Zanim to zeszło z praojców na syny.
Scheda[1] je mocna, mocnego dziedzica
Potrzebująca; a piąty, dziesiąty
Nie strzymał, i dziś po nim puste kąty!

Szlachectwo idzie od gniazda do gniazda,
Jako płonąca wić[2] w górach Karpatach.

  1. Scheda (ł.) — spadek, dziedzictwo.
  2. ... płonąca wić — wiecha zapalona, którą sobie podawano
    na znak zbliżającego się niebezpieczeństwa.