Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 082.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Spuszczone rzęsy, rumieniec wabiący,
Tuż Stach, tuż dziatwa w płótniankach, a boso,
Zaczem gromada cała: starzy, młodzi
Z odkrytą głową na pokład wychodzi.

Nie było księdza naszego w okręcie,
Coby dzieciątko owo przewiódł zgoła
Z odwiecznych ciemnic, przez ziemskie poczęcie,
Do świetlącego Chrystusem kościoła.
Więc kmieć ów, gołąb biały, co żył święcie,
Wodą i krzyżem naznaczył mu czoła.
Z zaś na chrzestnych dzieciątku obrano
Stacha i Zośkę, jak wiśnia rumianą.

Dziwią się obcy, patrzą, pchają głowy
Pomiędzy drugich, którzy bliżej stali;
Bowiem był widok ciekawy i nowy
Dla nich, jakiego jeszcze nie zaznali.
Słychać okrzyki, śmiech, wrzawę rozmowy,
Palce wskazują to sznury korali,
To krasne chusty, któremi niewiasty
Czoła zawiły, to gorset kwiaciasty.

Bo co kto miał tam z szmat lepszych od święta,
To przywdział teraz i pysznił się sobą...
Jakowaś duma była rozpłynięta
W twarzach, i radość na poły z żałobą.
Ten pawie piórko zatknął, tam upięta
Wstążczyna błyska; tak lud tą chudobą,
Jak może, ową biedę swoją kryje.
— Co będzie oko przetrząsać ją czyje?

Kołem, a płotem ciekawi objęli
Mazurów, Kurpiów i ten lud nadbużny,
Lnom się tej naszej dziwując kądzieli,
Postoły[1]bacząc i obrządek różny.


<references>

  1. Postoły — chodaki, łapcie z łyka albo ze skóry.