Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 068.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ot, jakby uciec chciał samy od siebie...
Musi[1], planeta[2] taka stoi w niebie.

Więc kiedy weszli na pokład, na susze,
Po tych śmiertelnych przestrachach i męce,
Tak zara[3] twarzą o ziem, i nuż w skrusze
Ponad głowami podnosić te ręce
Smolne od dymów. To dziś jeszcze prószę
Łzy na tę kartę, gdy owe jagnięce
Trzody przypomnę, jak całą gromadą
Ogniem znaczone runa Bogu kładą.

Sam jeden teraz, gdy insze już padły,
Gorzał koronny maszt, niby gromnica
Nad konającym statkiem, gdzie się kładły
Całuny dymów. Tu owdzie iskrzyca
Buchnie mietliskiem, lecz łuny już bladły,
Już dopalała się ta czarna świéca,
Już gasła, pełgła, aż z setnych dział grzmotem
Runęła, sypiąc w morze szczerem złotem.
...................

Wtem trąci mnie ktoś. Odwrócę ja głowę.
Magier! Czerwony w twarzy, pomieszany,
Śmieje się niby, a ognie mu płowe
Strzelają z oczu. Myślałem — pijany.
A on: — «Wiesz, Wasze? Wiesz, kogo tu nowe
Licho przyniosło czółnem? Ha, na rany
Chrystusa Pana! Tej brakło mi pary!
Żdżarski jest... Żdżarski tu z synem jest stary!»

Cisnął mi ramię i syczał tak w ucho
Jak żmij[4], kiedy go nadeptasz nienackiem.

  1. Musi — (gw.) zapewne.
  2. Planeta (gr.) — ciało niebieskie, krążące koło słońca lub innego ciała niebieskiego — gwiazda wogóle; ponieważ gwiazdom przypisywano wpływ na losy ludzkie, stąd planeta — wyrok, przeznaczenie.
  3. Zara (gw.) — zaraz.
  4. Żmij (gw.) — żmija.