Myślisz, że piła tak falę przecina,
A to grzbiet ostry i czarny rekina.
Czasem gdy morze ustało się nieco
I cicho niosło przejrzystą skróś wodę,
Toś widział, jak ich wielkie cielska świecą...
A zawsze stare w tył, a poprzód młode.
Utrafią zdobycz, to tak ci się zlecą,
Jak kiedy u nas kijanki[1] w pogodę
Za pożywiołem[2] ganiają się onem,
W prawo i w lewo wiosłując ogonem.
Ale są zmyślne! Niełatwo przynętu
Chwycą, choć połcia zawęszą słoniny
Łba tylko dźwignie taki i z odmętu
Wiatr ciągnie, aż mu z paszczy lecą śliny.
Podpływa — aż ci tu palba z okrętu!
Walą, jak w jasną świecę karabiny...
Lecz, choć go trafi kula, nie uszkodzi:
Zajuszy trochę i na głąb uchodzi.
Mówią, że rybak jeden, co noc przepił,
Chwyciwszy w morzu takiego rekina,
Wziął go na łańcuch, u statku uczepił,
A sam, gdy przyszła do drogi godzina,
Układł się w łodzi, by snem się pokrzepił,
I spał, a ten go tak ciągnął, jak lina,
Co na niej Bugiem prowadzą galary
Do Uściługa[3]. Lecz mało w tem wiary.
Bo za potężny jest zwierz ten do łodzi,
Przytem żarłoczny nad wszystko i srogi.
Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 046.jpg
Ta strona została skorygowana.