Strona:PL Maria Konopnicka-Poezye T. 10 039.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Alić podpałków nie brakło tam onych,
Co lud jarzyli, by smolne łuczywo,
W ogniach go codzień trzymając czerwonych.
Ugasnął jeden: to drugi co żywo!
Póki grosz czuli w tych trzosach palonych[1],
Czy za pazuchą, to precz[2] było żniwo;
Bo z taką kupą te letkie narody
Ciągną, by owad powietrzny na miody.

A już nad wszystkich Opacz. Ten niewiela
Gadał, a tylko ćmił cygar i chodził,
Na tych ramionach strząchając szynela,
A w oczy patrzał. — Kto do kart się godził,
Dopieroż gdziebądź chuściątko zaściela,
I dalej w kupki! To chłopów tak wodził,
Że gdzie się ruszył, już pełno tam roja,
I tylko słychać: «Ta moja, ta twoja!»

Alić z Opaczem pokumał się pędem
Jakiś to łyczek[3] wędrowny po świecie.
Zalatywało od niego złym swędem:
Cygan nie cygan, takie tam ot, śmiecie.
Dopieroż to się chłopy zgrywać rzędem!
Co który pomknął — to płótno w kalecie:
Nie wiem, inkluza[4] miał, czyli wężową
Skórkę, czy zgoła nadrabiał tak głową.

Aż się Przytuła zgrał do suchej nici.
A miał grosz godny, bo przedał w Obrytem[5]

  1. Trzosy palone — na wzór butów palonych, t. j. czernionych tłustością nad ogniem.
  2. Precz (gw.) — ciągle.
  3. Łyczek — małomieszczanin.
  4. Inkluz (ł.) — zaczarowany pieniądz, mający własność przyciągania do siebie innych pieniędzy.
  5. Obryte — w. w pow. pułtuskim w woj. warszawskiem.