Strona:PL Mantegazza - Rok 3000-ny.pdf/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Drogi Pawle — rzekła Marja z bolesnym wyrazem twarzy — dziwnie mi mroźno tutaj.
— I mnie też, Marjo, Rozumiem doskonale wyznawców Nadziel, pojmuję religję chrześcijańską, ale nigdy zrozumieć nie byłem w stanie, czego właściwie chcą deiści.
Zawsze i dla wszystkich myślicieli, niepowodowanych zbytnią zarozumiałością istnieje Bóg nieznany.
Człowiek tak mało wie o świecie, który go otacza i o siłach, jakie nim poruszają; rodzi się, żyje i umiera wśród dwóch niezgłębionych tajemnic nieświadomości i zmuszony jest wszystkie badania zaopatrywać w wielki pytajnik.
Wszystko to jest logiczne, naturalne, nieuchronne, myślimy i badamy nieustannie, ale jak można wyznawać znak zapytania i przypuszczenie?
Ów nieznany Bóg jest tylko prostem uznaniem naszej nieświadomości, nie mogącem jednak przedstawić treści do kultu lub religji.
Religja wyrasta nie z rozumu, lecz z uczucia i bez ołtarza, bez kapłana, bez kultu nie mogę jej sobie wyobrazić.
Tutaj tylko widzę nagie ściany i oddycham lodowem powietrzem.
Nic tu nie przemawia do mojego serca, nic mi nie mówi ten ponury, błękitny, wiecznie palący się na bronzowej płycie płomień.
Nie i po stokroć nie!