zielono posuwał się jak wąż po nasypie porosłym krzakami. — Wszystkie te roboty wykonywano w czasie trwania oblężenia, gdyż przedtym nie było prawie czasu do przygotowania czegokolwiek. Od pierwszego dnia oblężenia walka była gorąca i krwawa, gdyż Boerowie postanowili wziąć pozycję szturmem.
Jak cudną opowieść czyta się historję oblężenia Mafekingu[1], obfitującą w nieprawdopodobne i nadzwyczajne epizody.
»Wilk, który nigdy nie śpi« wiedział zawsze, co się dzieje poza fortami miasta. — Kiedy mrok zapadał, wychodził na nocne skautowanie i lustrował boerskie okopy. Każdy żołnierz, który stał na straży, pamiętał dobrze postać pułkownika, który wyłaniał się z cieni nocnych i mówił: — »Miej dobre oko w tamtym kierunku. Nigdy nie możesz być pewnym, czy stamtąd nie przyjdzie coś nieoczekiwanego.« — Przy pomocy czarnych Baralongów, których umiał zdobyć dla wiernej służby i którzy wielokrotnie przemykali się między strażami Boerów poza obręb miasta, zorganizował stałą pocztę z Anglją i miał ciągłe wiadomości z placu boju. — Porucznik Smithman z kolumny Plumera prócz tego »ile razy chciał« przekradał się, jak Skrzetuski ze Zbaraża, przez pierścień boerski i utrzymywał stały kontakt tego pułku z Baden-Powellem.
Komendant Mafekingu poprostu nie pozwalał Boerom iść do ataku. Zawsze wiedział naprzód o zamierzonym szturmie i nie czekając gotował nieprzyjacielowi jedną ze swoich niezwykłych niespodzianek, które mieszały plany boerskich komendantów a żołnierzy napawały trwogą.
Sam natomiast atakował zawzięcie. 27 października po raz pierwszy wysłał wycieczkę, która miała rozprawić się białą bronią. Tego wieczora straże boerskie
- ↑ Diary of the Siege. by Major T. D. Baillie.