Przejdź do zawartości

Strona:PL Lord Lister -89- Tajemnicza dama.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zdenerwowanemu bankierowi. — Jeszcze chwila cierpliwości.
Podbiegł do okienka mieszkania dozorczyni, wsadził tam głowę i szepnął kilka słów.
Minął kwadrans... Mechanik znów ukazał się, niosąc na ręce bezwładne ciało kobiece... Umieścił je szybko w aucie obok Beewatera... Ze szczerym wzruszeniem spoglądał bankier na bladą twarzyczkę uśpionej Jane...
Wyciągnął portfel i szepnął coś niezrozumiale. Auto ruszyło.

Od owych wydarzeń minęły trzy tygodnie.
Beewater ze swą ukochaną przebywali tymczasem w Paryżu. W jednym z najwspanialszych hoteli na Champs-Elysee, w hotelu „Trocadero“, para ta zajmowała luksusowe apartamenty, przeznaczone dla najmożniejszych tego świata.
Chwilowo nie poruszał tego tematu, lecz czekał tylko na odpowiedni moment, aby zaproponować jej rozwód z mężem i małżeństwo.
Bankier wrócił z krótkiej przechadzki i usiadł w hallu hotelowym w głębokim klubowym fotelu... Wzrok jego padł na gazetę, zawierającą wiadomości z Londynu...
Zapalony papieros wypadł mu nagle z ust. Chwycił gazetę i przeczytał dokładnie artykuł, który wprawił go w takie zdumienie. Była to wzmianka, o mającej wkrótce nastąpić premierze opery „Nad brzegami Nilu“.
„W teatrze „Alhambra“ zostanie wkrótce wystawiona po raz pierwszy ciekawa opera młodego kompozytora angielskiego, Harrego Doherty. Tytuł tej opery brzmi „Nad brzegami Nilu“. Dokładne sprawozdanie zamieścimy po premierze. Tymczasem śpieszymy podzielić się z naszymi czytelnikami wiadomością że wedle zdania cenionych krytyków, muzyka tej opery stanowi prawdziwą rewelację. Nie wątpimy, że Harry Doherty wysunie się od razu na czoło współczesnych kompozytorów europejskich... Próbę generalną uświetnił swą obecnością sam następca tronu, który złożył powinszowania twórcy opery i jego młodej urodziwej małżonce“.
— Młodej, urodziwej małżonce? — powtórzył Beewater bez tchu. — Co to znaczy? To chyba omyłka w druku... Chłopcze, proszę mi przynieść ostatnie gazety londyńskie — zawołał na boya w liberi.
Chłopiec przybiegł za chwilę, obładowany wielkimi płachtami angielskich gazet.
Beewater rzucił się na nie. We wszystkich pismach znalazł tę samą wzmiankę o żonie kompozytora. Beewater zapalił drugiego papierosa. Chciał biec na górę do apartamentu Jane aby przekonać się czy naprawdę jest z nim w Paryżu, ale przypomniał sobie, że Jane wyszła z samego rana i oświadczyła, że aż do obiadu pozostanie w mieście. Miała sporo sprawunków do załatwienia, chciała odwiedzić magazyny mód i modystki...
Błądząc bez celu po ulicach Paryża, przeżył dwie najczarniejsze godziny swego życia... Zmęczony i zdenerwowany wrócił wreszcie do hotelu.
— Czy madame już wróciła? — zapytał niespokojnie portiera.
— Tak. jeszcze z jedną panią — odparł zagadnięty. — Przypuszczam, że znajdują się w buduarze.
— Z jedną panią? — powtórzył Beewater zdumiony. — Kto to może być?
Z bijącym sercem przebiegł szybko schody, nie czekając nawet na windę. Otworzył drzwi, blady jak cień, uchylił drzwi od buduaru i zatrzymał się na progu jak wryty.
W wytwornie urządzonym buduarze stały dwie kobiety, tak do siebie podobne, że gdyby nie strój, niepodobieństwem byłoby odróżnić jedną od drugiej.
Jedna z nich postąpiła krok naprzód i rzekła z uśmiechem:
— Pozwól sobie przedstawić, Filipie: to jest moja siostra-bliźniaczka, Jane Doherty... Przyjechała właśnie przed chwilą ze swoim mężem i przyjacielem męża areoplanem wprost z Londynu. Oczekiwałam ich przybycia na lotnisku w le Bourget... To była niespodzianka, którą miałam ci przygotować. Zrozumiałyśmy, że dłużej nie sposób trzymać cię w nieświadomości. Teraz Jane chciała z tobą pomówić, Filipie...
Jane wysunęła się nieśmiało z za pleców siostry.

— Bardzo pana przepraszam, panie Beewater. Przyjechałam umyślnie, aby pana prosić o przebaczenie... Pańskie oświadczyny skierowane były nie do mnie a do mojej siostry, Dorrit... Dorrit kochała pana od dawna, o czym wiedziałam dokładnie. Zaraz panu wszystko wytłumaczę: to ona była u pana owego tragicznego dla mnie wieczora. Chciałam się pozbawić życia. Larington uratował mnie cudem i zaprowadził do ciotki Serafiny. Mimo to, nie chciałam zawiadomić o tym mego męża, gdyż czułam, że nie ujdę losowi... Gdy wyszłam na ulicę zamierzając po raz wtóry targnąć się na życie, los postawił na mej drodze Dorrit, która powracała swym autem z jakiegoś balu...

— Pozwól mi dokończyć, Jane... Widzisz. Filipie, ja zawsze uchodziłam w rodzinie za zakałę — przerwała jej z uśmiechem Dorrit. — Nikt nawet nie chciał się do mnie przyznawać... Byłam tancerką i ze skruchą stwierdzam że nie wiodłam zbyt poprawnego życia. Gdy spotkałam Jane, nieszcześliwą i złamaną, postanowiłam jej pomóc... Ale już