Strona:PL Lord Lister -76- Moloch.pdf/7

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Należałoby właściwie uznać się za zwyciężonych i natychmiast rozwiązać naszą bandę. Nasi przywódcy i nasza najdzielniejsza współpracowniczka, Bianca Kirylew, zamknięci zostali na długie lata w więzieniu Sing-Sing. Nasz wódz Moloch zniknął bez śladu w sposób niewytłumaczony. Proponuję, abyśmy wreszcie uznali naszą porażkę i schronili się w jakimś przytułku dla starców i kalek.
Farrell nie mogąc dłużej opanować wzbierającej w nim złości wstał ze swego miejsca i huknąwszy pięścią w stół, krzyknął:
— Takich rzeczy nie pozwolimy sobie wmówić, Józefie Tydall! Sam byłeś jednym z naszych kapitanów i nie zwalaj teraz całej winy na nas. Jeśli wiesz lepiej, niż my wszyscy, co mamy robić, zabierz i ty głos. Mówiliśmy wszyscy o naszych planach zemszczenia się na Rafflesie: tylko ty nie powiedziałeś dotąd ani słowa.
— Ponieważ uważam, że to wszystko nie ma najmniejszego sensu — odparł Tydall, wzruszając ramionami — zwracam wam uwagę, że okno jest szeroko otwarte i że wszyscy zbyt głośno krzyczycie.
— Do diabła z oknem! — odparł Farrell, coprawda cichszym już głosem. — Nie może być mowy o rozwiązaniu bandy. Raczej dałbym sobie uciąć prawą rękę, niż pozwoliłbym na coś podobnego. Tożby dopiero naśmiewali się z nas członkowie „Czarnej Ręki“ i „Płomienistego Koła“! Cóż znaczyli oni kiedyś w porównaniu z naszą organizacją?
— Wiemy wszyscy o tym dobrze, ale było to w czasach rozkwitu naszej bandy — odparł Tydall spokojnie. — Powiedz mi jednak, Farrell, co pozostało z naszej świetności? Nic... Ruina... Pominę milczeniem wszystko to, co działo się w ostatnich czasach i pozwolę sobie przypomnieć wam o pierwszym naszym niepowodzeniu: mam tu na myśli sprawę porwania Sigrydy Kaldrup, za którą ojciec jej miał nam złożyć okup w wysokości miliona dolarów — Sprawa ta nie powiodła się...
— Przez Johna Rafflesa! — dał się słyszeć nagle dźwięczny głos kobiecy. Rozlegał się on od strony kanapy, gdzie na stosie brudnych poduszek leżała szczupła kobieta, wprawdzie jeszcze młoda ale już na pierwszy rzut oka widać że zniszczona zgubnym działaniem morfiny.
Tydall zwrócił się do niej:
— Nie mówisz z dziećmi, Lydio! Sądzę, że wszyscy równie dobrze jak i ty wiemy, jaką krzywdę wyrządził nam Raffles. Wiemy, że był on bezpośrednim sprawcą rozbicia naszego związku. Dziś jednak zebraliśmy się tu po to, aby szczątki te w miarę możności ocalić... Od dwuch godzin nie słyszę nic, prócz złorzeczeń pod adresem Rafflesa i prócz żartów, które w nikim nie budzą wesołości. W teorii wygląda to pięknie, ale w praktyce wszystkie te słowa wydają mi się czczymi pogróżkami...
Wszyscy zamilkli, rozumiejąc, że Tydall miał słuszność. Zgromadzili się bowiem po to, aby wybrać nowego wodza na miejsce Molocha, który zniknął w tajemniczy sposób. Chciano opracować plan nowej organizacji, a tymczasem skończyło się na pustych słowach. Tydall był pierwszym, który trafił w sedno sprawy.
Farrell nalał sobie pełny kieliszek z przyniesionej przez kobietę butelki i wychylił go duszkiem.
— I to ma być prawdziwa szkocka whisky... Podła lura, za którą trzeba będzie jeszcze słono płacić!
— I temu pewnie Raffles Jest winien? — dodał ironicznie Tydall.
— Zamilczże już raz — odparł Farrell ze złością. — Wiemy o tym wszyscy. Ponieważ jednak uważałeś za właściwe drwić sobie z nas, pokaż, że jesteś od nas lepszy i znajdź jaką radę. Należałeś przez cały czas do najzdolniejszych naszych kapitanów. Zawsze uważaliśmy cię za najlepszego i najodważniejszego towarzysza. Powiedz wyraźnie, jakie są twoje propozycje?
— Nie jestem już młody i dobro naszego związku leży mi na sercu — odparł Tydall. — Uważam jednak, że to wszystko, co tu dotychczas powiedziano na temat Rafflesa, nie warte jest nawet funta kłaków. Raffles kpi sobie z podobnych pogróżek.
Przerwał na chwilę, aby zapalić nowego papierosa, powiódł następnie badawczym wzrokiem po twarzach zgromadzonych mężczyzn oraz rzucił przelotne spojrzenie na leżącą nieruchomo kobietę. Po kilku chwilach rozpoczął powoli, zatrzymując się po każdym słowie jak gdyby chciał zebrać myśli.
— Musimy przede wszystkim porzucić niemożliwą do zrealizowania myśl, że zdołamy z dnia na dzień dokonać przebudowy naszego związku i znajdziemy dość siły, aby pomścić się na Rafflesie za nasze krzywdy. Słaby, źle zorganizowany związek nie zdoła stawić skutecznie czoła swemu najgroźniejszemu śmiertelnemu wrogowi. Pierwszym naszym zadaniem powinien być wybór nowego wodza. Musimy skończyć z tym, aby ktoś śmiał drwić z bandy „Upiornego Oka“. Proponuję więc, abyśmy natychmiast dokonali wyboru nowego Molocha. Stawiam swoją kandydaturę!
Propozycja była tak nieoczekiwana, że wszyscy zamilkli i spoglądali na Tydalla ze zdumieniem. Znali go wszyscy jako człowieka odważnego i bez skrupułów. Niejedną zbrodnię miał już na swym sumieniu i skarb „Upiornego Oka“ wzbogacił się za jego sprawą niejednokrotnie. Ale to wszystko stało się trochę zbyt nagle. Po długim milczeniu głos zabrał jakiś czerwonowłosy mężczyzna, o szerokim, piegowatym obliczu. Nazywał się Lary Jumper.
— Wszystko to jest bardzo piękne, drogi przyjacielu — rzekł — ale o tym nie możemy sami postanowić. Musimy przecież wybrać dwunastu kandydatów, z których dopiero jeden zostanie przez naszą główną kwaterą zaakceptowany.
Tydall spojrzał mu bystro w oczy.
— Zgadzasz się czy też nie zgadzasz się? — zapytał wyraźnie.
— Jeśli chodzi o mnie, to osobiście nic nic mam przeciw temu — odparł jąkając się Jumper.
Pod wpływem jego wzroku zmieszał się i dodał:
— Wiem, że z ciebie dobry kompan i dzielny chłop... Zresztą, niech będzie tak, jak reszta postanowi.
Tydall spojrzał uważnie na obecnych, zatrzymując na każdym z nich badawcze i ironiczne spojrzenie.
— Jak zapatrujecie się na moją propozycję? Czy uznajecie mnie jako swego wodza?
— Zapomniałeś o jednym, Tydall — rzekł Farrell usiłując odwrócić wzrok w inną stronę — że dotychczas nikt z członków bandy nie wiedział, kim jest Moloch i jak brzmi jego prawdziwe nazwisko.