Strona:PL Lord Lister -76- Moloch.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Co robisz? Czy chcesz mnie zatruć jak psa?
— Ależ, mój przyjacielu, za kogo mnie bierzesz? — odparł Raffles łagodnie. — Chcę tylko, abyś pospał sobie spokojnie...
— Pospał? — wyszeptał Tydall zdumiony. — Dlaczego? Kim jesteś, dziwny człowieku.
Ostatnie słowa wymówił z dużym trudem i prawie niewyraźnie. Ogarniała go dziwna niemoc... Starał się otworzyć usta, lecz język odmawiał mu posłuszeństwa. Z gardła jego wydobywał się już tylko jakiś niezrozumiały charkot. Oczy jego obserwowały jeszcze postać tajemniczego przeciwnika, którego głos dochodził do uszu jego jak gdyby z oddali.
— Pytasz mnie, mój przyjacielu, kim jestem? Słuchaj uważnie, ponieważ to nie jest tajemnicą: jestem John Raffles! A twój prawdziwy rywal znajduje się w bezpiecznym miejscu, którego ci chwilowo bliżej określić nie mogę. Sądzę, że ani dla niego, ani dla mnie nie jesteś groźnym. Leżysz bezwładnie i żadna ludzka siła nie zdoła cię ocucić przed upływem dwudziestu czterech godzin.
Raffles ułożył znieruchomiałe ciało wygodnie na sofie, podsunął mu pod głowę poduszkę i rzekł do siebie:
— Ta wizyta zaoszczędziła mi wiele przykrości... Musiałbym bowiem czekać tu na przybycie imć pana Tydalla. Wiedziałem wprawdzie, że przyjść musi, lecz nie spodziewałem się, że to nastąpi tak prędko. Mamy jeszcze dwadzieścia cztery godziny, aby przenieść go w inne miejsce. Sądzę, że moje piwnice będą nadawały się doskonale do tego celu. Będzie mógł w nich rozmawiać dowoli z czterema pustymi ścianami. Teraz będę mógł wyjść. Na szczęście nie widzę tu żadnego służącego i Tydall może spokojnie pozostać na tej sofie.
Raffles opuścił sypialnię, zamknął starannie okna, zasunął firanki, po czym, przekręciwszy klucz w zamku, wyszedł z mieszkania. Zjechał windą na dół. W hallu portier ukłonił mu się uprzejmie. Zdziwił się widocznie, że wysoki, czarno ubrany mężczyzna, który niedawno wszedł do mieszkania Jumpera, zdołał wyjść wcześniej przez niego niespostrzeżony...
Na ulicy Raffles skierował się w stronę małej restauracyjki, należącej do jakiegoś Włocha. Jumper musiał być tam widocznie częstym gościem, gdyż sam gospodarz wyszedł na jego spotkanie i wszczął z nim uprzejmą rozmowę.
Gospodyni natomiast rzuciła mu przeciągłe spojrzenie.
Raffles zjadł bez pośpiechu obiad, składający się ze sporej ilości spaghetti, kartofli smażonych na oleju i kilku innych włoskich przysmaków, poczym powrócił do mieszkania.
Tydall leżał nieruchomo w takiej samej pozycji, w jakiej go zostawił. Raffles przystąpił do starannego przeszukiwania pokoju. Miał on nadzieję, że w mieszkaniu Jumpera natrafi na jakieś dokumenty, które pomogą do wykrycia członków tajnej organizacji.
Przeszukał kolejno wszystkie szuflady biurka, następnie począł opukiwać ściany. Nie pozostawił ani jednego ubrania, któregoby nie przetrząsnął należycie. Nigdzie jednak nie znalazł nic podejrzanego. Wpadło mu w ręce kilka listów panny Daisy Bluette oraz od jakiegoś przyjaciela... Listy te jednak nie zawierały w sobie nic ciekawego. Jumper musiał być bardzo ostrożny, gdyż w mieszkaniu nie trzymał nic, co mogłoby stanowić przeciwko niemu jakiś materiał obciążający. Rewizja ta trwała około dwóch i pół godzin i nie dała żadnego rezultatu. Znalezione listy rzucił Raffles ze zniecierpliwieniem do kosza i po raz ostami wszedł do sypialni. Odsunął firanki i rolety, aby oświetlić pokój i rozpocząć nowe poszukiwania. W szufladzie stołu znalazł paczkę zapłaconych i niezapłaconych rachunków. Po środku stało wielkie mahoniowe łóżko. Raffles ściągnął pościel i przewrócił materac. I tu jednak nic nie znalazł podejrzanego. Przez chwilę spoglądał na potężne łóżko w zamyśleniu, poczem nachylił się i zaczął opukiwać jego potężne, rzeźbione nogi. Przy czwartej nodze na ustach jego pojawił się tajemniczy uśmieszek.
— Zupełnie inny dźwięk — rzekł do siebie.
Obejrzał starannie nogę i spostrzegł, że jest ona przykręcona do łóżka. Z łatwością podniósł je do góry, odkręcił nogę i w wydrążonym jej wnętrzu znalazł starannie zwinięte papiery. Papiery te zazapisane były jakimś szyfrem. Prócz nich leżała tam mapa wschodniej dzielnicy New-Yorku, na której czarnymi krzyżykami oznaczone były pewne punkty.
— To są niewątpliwie miejsca tajnych zebrań i kryjówki — szepnął Raffles, spoglądając na mapę.
— Tę znam... Ta również nie jest mi obca! To są piwnice, należące do tak zwanego profesora. Odznaczają się tym, że nacisnąwszy na guzik, można je w jednej chwili zalać wodą i wszyscy ci, którzy się tam znajdują, giną w jej falach. A tu mamy prawdopodobnie listę z nazwiskami i adresami... Wspaniale! Teraz wiem wszystko... Z dwudziestu trzech nazwisk, siedem jest wykreślonych. Należą one niewątpliwie do siedmiu poruczników bandy, którzy zostali uwięzieni. Szkoda tylko, że nie ma tu listy kapitanów...
Wyszedł do sąsiedniego gabinetu, usiadł za biurkiem i począł starannie odcyfrowywać dokumenty oraz mapę. Trwało to blisko godzinę. Gdy Raffles, ukończywszy swą pracę opuścił powtórnie mieszkanie Jumpera, na wieży pobliskiego kościoła zegar wydzwaniał godzinę siódmą.
Raffles zjadł kolację w tej samej włoskiej restauracji, nie rozstając się przez cały czas ze swą walizką z instrumentami. Stała ona na krześle tuż obok niego. Około godziny wpół do dziewiątej udał się do teatru rewiowego, gdzie siedział przez pewien czas. Bez najmniejszego zainteresowania przyglądał się znanej baletnicy, która była jednym z najbardziej groźnych członków bandy. Około godziny jedenastej wieczorem wrócił z powrotem do mieszkania Jumpera.
Zastał je w takim stanie, w jakim je zostawił. Tydall leżał na sofie, blady jak papier. Raffles zamknął drzwi na klucz i zapalił papierosa. Czekał cierpliwie, rozmyślając nad najrozmaitszymi sprawami. Trudno było się pogodzić z faktem, że na świecie króluje zawsze podłość i złość ludzka, karmiona głupotą i tchórzostwem swych ofiar. Spojrzał na zegarek i spostrzegł, że za minutę wybije północ. W tej samej chwili dało się słyszeć ciche pukanie do drzwi. Raffles odsunął zasuwę. Uczynił to bez obawy albowiem wiedział, że w ten sposób pukać może jedynie Henderson albo Brand.
Istotnie, w otwartych drzwiach ukazała się postać jego przyjaciela.