Strona:PL Lord Lister -75- Herbaciane róże.pdf/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Naprzód więc! — zawołał Baxter.
Policjanci rzucili się do sąsiedniego pokoju. Nigdzie jednak nie widać było śladu Rafflesa. Meble co prawda były poprzestawiane i dywany zwinięte, ale Raffles przepadł, jak kamień w wodę.
— Przejdźmy do innych pokoi! — zawołał Baxter.
— Trzeba będzie powrócić do pokoju, w którym byliśmy przed chwilą — odparł kamienicznik. Pokój ten nie ma innego wyjścia.
— Nie mógł przecież przejść przez mur! — zawołał Baxter.
— Dlaczego nie? Nie widzę przeszkód, z powodu których Raffles nie mógłby rozbić ściany, skoro nasz zacny szef zawsze rozbija otwarte drzwi...
Na szczęście Baxter nie dosłyszał tej uprzejmej uwagi, gdyż zajęty był opukiwaniem ścian i zaglądaniem pod obrazy.
W tej samej chwili od strony klatki schodowej rozległ się jakiś hałas. Do mieszkania weszło pięciu mężczyzn, pod przewodnictwem Charleya Branda. Charley, stosownie do okoliczności, zmienił zupełnie swą powierzchowność. Przyprawił sobie mała siwiejącą bródkę a ciemne okulary przysłoniły jego błękitne oczy. Nie przejmując się obecnością policji, usiadł za stołem i rozpoczął spisywanie mebli.
— Jedna szafa z lustrem... kanapa... 4 dywany. Proszę zabrać to wszystko!
— Stop! — zawołał Rever, widząc, że mężczyźni zabierają się na serio do opróżniania lokalu. — Pan chyba oszalał, mój panie: to mój dom.
Charley Brand wzruszył ramionami:
— Całe urządzenie zostało zajęte i sprzedane. Oto wyrok.
Właściciel mieszkania, którego należność za komorne została całkowicie uregulowana w terminie, nie miał podstawy do zgłoszenia sprzeciwu.
Odpis wyroku był sfałszowany. Baxter jednak nie podejrzewał zupełnie podstępu.
Wynoszenie mebli trwało przeszło godzinę. Tragarze umieścili wszystko w wielkim wozie meblowym, stojącym przed domem, i ruszyli w drogę.
Baxter tymczasem krążył po opustoszałym mieszkaniu, jak dusza potępiona. Raffles zniknął jak cień.
— Znów niewyjaśniona zagadka, Marholm — rzekł inspektor. — Wyczuwam w tym coś nadprzyrodzonego...
Nagle odezwał się dzwonek. We drzwiach ukazał się jeden z tragarzy, którzy przed chwilą opuścili mieszkanie. Dźwigał na plecach ciężki dywan a w ręku trzymał list:
— Do pana inspektora Baxtera — rzekł.
Przeczuwając nieszczęście, Baxter pochwycił list drżącymi dłońmi.
„Drogi inspektorze! — czytał. — Człowiek ten przynosi panu mój całun.“
Baxter przerwał i zwrócił się do nieznajomego mężczyzny.
— Co pan tam ma, przyjacielu?
— Dywan, panie inspektorze...
Marholm roześmiał się głośno.
— Czy naprawdę pan nie rozumie? Całun... Ha... ha... ha... ha... Zawinął się w dywan i kazał się wynieść... Raffles, wyniesiony z mieszkania na podstawie sądowego wyroku!... Można pęknąć ze śmiechu!...
— Pęknijcie już raz nareszcie! — zaklął Baxter.
— Przed tym jeszcze chcę usłyszeć koniec listu...
„Przysyłam panu mój całun, który chwilowi przybrał formę dywanu — czytał dalej Baxter. Dusza moja błądzi w przestworzach i czuje się bezpieczna. Jednakże, postanowiłem się zmaterializować... Przykro mi niezmiernie, inspektorze, że musiałem tak nagle pożegnać się z panem, ale to pański wina. Całun mój powierzam opiece Scotland Yardu. Pozostaje zawsze panu życzliwy
John C. Raffles.“
— Pierwszy raz spotykam się z czymś podobnym — wrzasnął Baxter, powracając do pokoju.
— Uciekł... Uciekł i kwita!
Mister Rever potrząsnął głową.
— Ciekawe, czy jest on jeszcze w Londynie? — zapytał.
— Przypuszczam, że tak.
Baxter drgnął.
— Do roboty! Musimy odnaleźć Rafflesa! — zawołał.

Sprawiedliwość

Tymczasem Raffles pierwszym pociągiem czmychnął do Portsmouth. Bez przeszkód wsiadł na okręt, przepływający kanał i po krótkiej podróży znalazł się na kontynencie. Postanowił zatrzymać się w mieście, w którym łatwo mógłby się ukryć przed wzrokiem policji. Wybór jego padł na Monachium. W Monachium zatrzymał się w hotelu „Cztery pory roku“ jako hrabia de Montegraza.
Minęło kilka tygodni. Baxter miotał się jak szalony. Poruszył niebo i ziemię aż wreszcie odnalazł, miejsce pobytu Tajemniczego Nieznajomego.
Inspektor odbył naradę ze swymi zwierzchnikami. Postanowił natychmiast opuścić Londyn i wraz z Marholmem udać się do Monachium.
W Monachium skomunikował się z tamtejszą policją, aby stwierdzić, pod jakim nazwiskiem Raffles ukrywa się w tym mieście.
W ciągu tych kilku tygodni Raffles zapuścił korzenie w środowisku studencko-artystycznym. Pewnego dnia, zawarł znajomość z księciem Miłowem, synem księcia Maczaczicza, spokrewnionego z jedną z rodzin panujących.
Młody książę, szczupły, wysoki i elegancko ubrany, wyglądem swym do złudzenia przypominał Rafflesa. Nawet monokl, nieodłączna ozdoba Tajemniczego Nieznajomego, jak wrośnięty siedział w oku młodego księcia. Obaj panowie zaprzyjaźnili się z sobą serdecznie. Charley Brand, występujący jako przyjaciel hrabiego de Montegraza, zaprzyjaźnił się natomiast z Ryszardem Rommlerem, artysta rzeźbiarzem. Pracownia tego młodego artysty znajdowała się na piątym piętrze jednego z domów, przy ul. Tureckiej.
— Musicie przyjść, panowie, jutro do mojej pracowni — rzekł pewnego dnia Rommler do Rafflesa. — Urządzamy bal kostiumowy, na który przybędzie również moja narzeczona, Aida.
— Wspaniała dziewczyna! — rzucił Maczaczicz. Rommler westchnął.
— Cóż z tego, kiedy nie możemy się pobrać...
— Dlaczego? — zapytał Raffles.
— Drogi hrabio, wciąż ta sama, stara historia... Aida jest niezawodnie utalentowaną aktorką, ale jest biedna jak mysz kościelna. Ja natomiast nie mogę sprzedać moich rzeźb. Jakże w tych warunkach myśleć o założeniu domu?