Strona:PL Lord Lister -75- Herbaciane róże.pdf/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

szukiwanym od dawna przez policję awanturnikiem. Czy zechciałby nam książę wskazać jego adres?
— Skoro pan żałuje tego co się stało, nie będę wyciągał z czynów pańskich dalszych konsekwencyj — odparł książę. — Mam nadleję, że jutro będę mógł udzielić panom wiadomości dotyczących hrabiego... Ale teraz muszę śpieszyć na pociąg.
Oczami duszy widział już Baxter księcia współpracującego z nim przy schwytaniu Rafflesa.
— Jeśli pan pozwoli mości książę, odprowadzimy pana na dworzec — oświadczył z wyszukaną uprzejmością. Cały w uśmiechach i podrygach począł zstępować razem z księciem ze schodów. Wsiedli do taksówki i udali się na dworzec.
Na peronie Charley niespokojnie spacerował tam i z powrotem. Na widok Marholma i Baxtera, w najlepszej komitywie odprowadzających Rafflesa, przetarł ze zdumieniem oczy.
— Janie... Proszę kupić dwa bilety do Paryża... Oczywiście — pierwszej klasy — rzekł Raffles.
Sięgnął do kieszeni i udając zakłopotanie, zwrócił się do Baxtera.
— Mój Boże... Panowie tak mnie zaskoczyli swą nieoczekiwaną wizytą, że zapomniałem zabrać ze sobą pieniędzy. Czy zechcielibyście być na tyle uprzejmi...
— Ależ z przyjemnością, drogi książę — zawołał Baxter, nie pozwalając Rafflesowi dokończyć. — Ile panu potrzeba? Trzysta funtów wystarczy? Tyle bowiem mam przy sobie.
— Niechże i tak będzie — odparł Raffles, wręczając Charleyowi z niedbałą miną portfel inspektora
— Wydaje mi się inspektorze, że zbyt drogo opłaca pan spodziewane informacje — szepnął mu na ucho Marholm.
— Głupstwo... Książę zwróci nam pieniądze na pewno! Przecież to prawdziwy gentleman.
Książę stał już na stopniach wagonu.
— Z Paryża prześlę panu czek...
— Zbędny pośpiech, Wasza Wysokość.
— Otrzyma go pan niezawodnie jutro wraz z wiadomościami o Rafflesie.
— Będę panu bardzo wdzięczny, Wasza Wysokość.
— Czy wszystko w porządku, Janie?
— Tak jest — odparł Charley.
— Szczęśliwej podróży, książę — zawołał Baxter.
— Dziękuję i do zobaczenia! — odparł Raffles.
Pociąg ruszył, unosząc z sobą księcia i jego służącego.

Marholm i Baxter znów znaleźli się w swym pokoju hotelowym.
Marholm przyniósł z sobą popołudniowe gazety.
— Do wszystkich diabłów! — zawołał nagle. — Nasz książę posiada widocznie dar rozdwajania się: niech pan czyta: „Książę Maczaczicz wziął dzisiaj udział w lotach próbnych podczas wystawy aeronautycznej w Paryżu. Model skonstruowanego przez niego aparatu zyskał powszechne uznanie“.
— Czy to prawda?
— Niech pan sam sprawdzi... Jakby to pogodzić? Był przecież jednocześnie w Monachium i wodził pana za nos od gmachu komendy policji aż na stację.
— Uduszę was, Marholm...
— Niestety... Widzę, że bierze mnie pan za Rafflesa — jęknął Marholm. — Niech się pan uspokoi, szefie.
W tej samej chwili do pokoju wszedł boy hotelowy przynosząc tygodniowy rachunek.
— Proszę powiedzieć dyrektorowi — rzekł Baxter — że książę Maczaczicz najpóźniej jutro zapłaci za nas całą należność.
Następnego ranka Baxter wstał bardzo wcześnie. Obudził go bowiem ten sam boy hotelowy, wnosząc do pokoju olbrzymi bukiet herbacianych róż.
— Pomyliłeś się chyba w adresie, chłopcze — rzekł inspektor.
— O nie — odparł chłopiec podając list.
— To z pewnością od księcia — zawołał z radością Baxter.
Drżącymi z niecierpliwości palcami rozerwał kopertę.

„Drogi i nieszczęsny inspektorze! — czytał. — Spieszę Panu donieść, że w chwili, gdy będzie Pan czytał te słowa, znajdować się będę w drodze do Londynu... Przykro mi będzie, jeśli tam Pana nie zastanę. Jeszcze raz dziękuję za pożyczenie mi pieniędzy i załączam czek na tysiąc marek, aby miał Pan czym zapłacić hotel. Proszę pozdrowić ode mnie księcia Maczaczicza: biedny książę nie wie wprawdzie o niczym, lecz ja wywiązuję się z zaciągniętych w jego imieniu zobowiązań: wskazuję Panu bowiem w liście miejsce pobytu Rafflesa. Przesyłam Panu najserdeczniejsze pozdrowienia i mam nadzieję, że nie będzie Pan do mnie żywił żalu z powodu swej ostatniej przygody. John C. Raffles".

KONIEC.