Strona:PL Lord Lister -44- Fałszywy bankier.pdf/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

solutna obojętność. Bankier oczekiwał odpowiedzi.
— Na Boga — rzekł wreszcie Raffles. — To pięknie z waszej strony, że chcecie mi umożliwić odzyskanie pieniędzy. Nie mam zamiaru ukrywać przed panem, że są mi bardzo potrzebne.
— Ja również poszukuję kapitału — odparł mister Geiss. — W tym celu przyjechałem do Londynu. Zrobiłem ostatnio kilka złych interesów. Mam jednak nadzieję, że zdołam pokryć straty. Sadzę, że lojalną współpracą, moglibyśmy podreperować nasze kieszenie.
— Chciałbym usłyszeć jakie są pańskie plany — zapytał Raffles.
— Za dwa tygodnie, gdy przejmę moje funkcje, zamianuję pana prokurentem banku. W tym charakterze będzie pan miał klucze od skarbca. Pewnej nocy, której termin ustalimy wspólnie, wejdzie pan do skarbca otworzy pan kasy żelazne, zabierze pan całą zawartość i załaduje do auta. Następnie przyjedzie pan do Brighton, gdzie będę pana oczekiwał. Tam podzielimy się łupem. Będzie się pan mógł ukrywać w mej willi tak długo, dopóki pierwszy zapał policji nie ostygnie. Ja natomiast zostanę na posterunku prezesa rady nadzorczej banku, i będę kierował jego sprawami tak długo dopóki mi się to uda. Jakiego pan jest zdania o moim pomyśle?
— Genialny — odparł Raffles udając wybuch entuzjazmu.
— Doskonale — zawołał Geiss.
Potrząsnął energicznie dłonią Rafflesa.
— Ale niech mi pan zostawi swój adres.
— Sir John Govern Regent Park Nr. 13
Po jego wyjściu mister Geiss zatarł z zadowoleniem ręce.
— Teraz wpadłeś ptaszku — szepnął. — Jeśli Mc Intosh zdoła cię wyprawić na tamten świat, w takim razie on zostanie moim prokurentem i on pomoże włamać się do podziemi banku.
W dwa dni po tej rozmowie, Raffles znalazł w porannej poczcie następujący list:
„Szanowny Panie!
Nie znam nikogo, kto mógłby mi pomóc na tym świecie. Jestem sierotą nie znałam mojej matki. Dwa lata temu ojciec mój umarł nagle na atak serca i nie zostawił testamentu. Przy pomocy notariusza i wiernego rządcy, sporządziłam spis książek. Oprócz tego znalazłam w koszach kilka tysięcy tomów dzięki którym mogłam dotychczas żyć dostatnio. Dziś znalazłam kartę, której dokładny odpis panu przesyłam. Pod tą kartą ojciec mój napisał, że jeden z urzędników nazwiskiem Pellugro uciekł, przywłaszczając sobie sumę czterech milionów funtów sterlingów. Ojciec mój począł śledzić złodzieja i dowiedział się, że ukrył on swój łup na bezludnej wyspie. Następnie człowiek ten uciekł do Paryża, zabierając z sobą niewielką cząstkę swoich bogactw. W międzyczasie Pellugro zmarł. Zatrzymano go w Paryżu w trakcie bójki pomiędzy nim a policjantami. W bójce tej został śmiertelnie ranny i umarł. Postanowiłam, że ja sama udam się na poszukiwanie skarbu mego ojca. Obecnie jestem bez środków do życia. Czytałam w gazecie, że pan pomaga biednym i wydziedziczonym. Marzę o tym, aby przyszedł mi pan z pomocą. Chwilowo mieszkam w pensjonacie w Londynie.
Melania Hoppe.
Raffles kilkakrotnie odczytał list.
— Dziwne żądania stawiają teraz młode dziewczęta. Zdaje się, że pomyliła mnie z Scheerlockiem Holmesem. Zawiedzie się niestety. Mam rozpocząć poszukiwania skarbu, wynoszącego cztery miliony funtów sterlingów, na bezludnej wyspie.
Raz jeszcze przeczytał list, sądząc, że może znajdzie w nim słowa wyjaśnienia.
— Typowo kobieca cecha — rzekł Raffles. — Mam pomóc tej młodej damie, a nie wiem nawet gdzie mieszka.
Do listu dołączona była kartka, o której wspominała autorka.
— Ciekawy rysunek — rzekł do Charley Branda. — Wyspa ma kształt raka. Trudno uwierzyć, że istnieje kawał lądu, mającego ten kształt. Ponadto nigdy nie słyszałem, aby wyspa pochodzenia wulkanicznego, była otoczona rafami. Spójrz tylko:
Charley Brand pochylił się nad kartą i potrząsnął głową.
— Może będziemy mogli dostać u Cooka trochę bliższych informacyj o tej wyspie.
— Myślałem już o tym — rzekł Raffles. — Trzeba będzie spróbować.
Obydwaj przyjaciele udali się do biura podróży Cooka. Skierowano ich do działu naukowo-geograficznego. Trzech urzędników na próżno przerzucało atlasy. Wreszcie natrafili na odbitkę starej mapy z szesnastego wieku. Na mapie tej znaleźli coś, co przypominało kontury wyspy z rysunku. Brakowało tylko raf koralowych, widniejących na rysunku Rafflesa. Prawdopodobnie — tłumaczono sobie — autor rysunku pomylił się, biorąc za rafy koralowe przybrzeżne ławice piasku. Wyspa nosiła nazwę Rocky Island i położona była na morzach południowych na zachód od Islandii.
— Będą tam panowie mogli dojechać naszym okrętem — rzekł urzędnik. — Podróż potrwa cztery dni. W Southampton zastaną panowie okręt, który rusza jutro do Islandii. Jest to coprawda okręt rybacki, wyruszający na połów wielorybów, nie oczekujcie więc panowie wielkiego komfortu.
Opuściwszy biuro towarzystwa, Raffles wstąpił z Charleyem do restauracji.
Obaj jedli w milczeniu. Po skończonym posiłku, Raffles zapalił papierosa.
— A więc jutro wyruszam do Islandii na poszukiwanie wyspy skarbów.
— Odradzam ci to jak najgoręcej — rzekł Charley — Kto wie, czy wyspa wskazana nam przez Cooka jest tą, której szukasz?
— Obojętne — odparł Raffles. — Podróż stanowi doskonałe odprężenie dla nerwów. Jutro wyruszam w drogę.
— W takim razie jadę z tobą — odparł Charley.

Na okręcie oprócz naszych przyjaciół, znajdował się tylko jeden jedyny pasażer. Pasażerem tym był Mc Intosh.
Podawał się za rybaka i Raffles nie domyślał się nawet, że człowiek ten był autorem listu, który otrzymał. List ten napisał Mc Intosh, po to, aby zwabić Rafflesa na bezludną wyspę i tam go zamordować.
W czasie podróży Mc Intosh komunikował się niewiele z Rafflesem. Unikał każdej okazji, która mogłaby ich zbliżyć. W czasie ucieczki z zesłania Mc. Intosh wylądował przypadkiem na niewielkiej wyspie na zachód od Islandii i wiedział, że wyspa ta jest bardzo rzadko odwiedzana przez żeglarzy.
Natychmiast po wylądowaniu w porcie islandzkim Mc Intosh znikł. Raffles ruszył na poszukiwani skunera, któryby mógł go przetransportować wraz z Charleyem na nieznaną wyspę. Po dwóch dniach daremnych poszukiwań, znalazł wreszcie coś