Strona:PL Lord Lister -42- Odzyskane dziedzictwo.pdf/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Pamiętano o wszystkim — mruknął Raffles. — Zapomniano tylko o tym, że Tajemniczy Nieznajomy potrafi zgnieść jak muchę sekretarza Rogersa. A teraz do pracy!
W świetle kieszonkowej latarni począł przeszukiwać uważnie pancerną szafę. Przede wszystkim obmacał dłońmi jej potężną powierzchnię. Raffes nie zniechęcał się.
— Windham jest w klubie — pomyślał. — Mamy więc czas.
Wyciągnął z kieszeni kilka pudełek z woskowanym płótnem i położył je na stole. Otworzył jedno z nich: Na podściółce z waty leżało sześć metalowych rurek. Robiły one wrażenie nabojów małego kalibru. Każda rurka zakończona była szpiczasto. Następnie sięgnął raz jeszcze do kieszeni i wyciągnął z niej cienki pozłacany metalowy drut. Rozwinął go i przekrajał na cztery kawałki, z których każdy mierzył od czterech do pięciu metrów długości.
Teraz musiał przystąpić do najniebezpieczniejszej pracy: końce tych drutów przeciągnął przez dziureczki metalowych rurek. Była to operacja mogąca w każdej chwili przyprawić go o utratę życia. Jeden niezręczny ruch, jedno zbyt gwałtowne posunięcie drucika, a Raffles byłby rozszarpany w kawałki.
Z westchnieniem ulgi położył na sąsiednim stole przygotowane w powyższy sposób rurki.
— Skończone — szepnął ocierając pot z czoła. Dzięki Bogu, że potrafię zachować zimną krew, nawet w obliczu niechybnej śmierci.
Gdy zbliżył się do żelaznej kasy i rozpoczął czynności związane z włamaniem, uspokoił się zupełnie. Przy pomocy doskonale pomyślanych instrumentów usunął wszystkie metalowe zapory osłaniające dziurki od zamka. Raffes przyszedł do wniosku, że kasę otworzyć można jedynie przy pomocy niesłychanie skomplikowanych kluczy.
Zachowując daleko idącą ostrożność, Tajemniczy Nieznajomy wprowadził do środka kasy rurki metalowe. Następnie schwycił cztery druty, które zwisały aż do podłogi i złączył je razem. Wyjął z kieszeni inne pudełko i przeprowadził przez znajdujący się w nim otwór połączone druciki.
Nadszedł krytyczny moment.
Raffles nacisnął na guzik i rzucił się na podłogę. Wzdłuż drucików poczęły przemykać niebieskawe iskierki i nagle rozległa się głucha detonacja.
Gdy Raffles zapalił swą lampkę, która, uprzednio zgasił, kasa żelazna stała szeroko otwarta. Raffles spojrzał z podziwem na swoje dzieło. Nagle jednak szelest jakiś rozegł się na korytarzu. Raffles nastawił uszu. — Dźwięki te dochodziły z góry i Raffles rozróżniał w nich głosy mężczyzn i kobiet. Uspokoił się nieco.
— Nie tak groźne, jak sądziłem — mruknął. — Nikt nie słyszał chyba hałasu.
W kasie żelaznej leżały rulony złotych monet i paczki banknotów, starannie związanych. Na każdej z paczek wypisana był suma. Wszystko to znikło w kieszeni Tajemniczego Nieznajomego. Rezulatat przekraczał jego oczekiwania.
— To pieniądze wdów i sierot, zagrabione przez tego oszusta, potrafiącego zręcznie interpretować prawo.
Raffles rzucił ostatnie spojrzenie w głąb kasy. Nie było w niej ani pensa. Postanowił odejść.
— Stop! — szepnął do siebie, zatrzymując się nagle. — Przede wszystkim pokwitowanie. Z prawnikami należy postępować formalnie.
Usiadł przy biurku:
„Zaświadczam niniejszym — pisał, że złożyłem wizytę w kancelarii adwokata Windhama. Zawartość kasy żelaznej znajduje się w moim ręku i przyrzekam adwokatowi Windhamowi, że użyję jej na wynagrodzenie krzywdy tym, których pozbawił on chleba i pieniędzy dzięki swym oszukańczym kruczkom.
Żałuję niezmiennie, że pozostał mi tylko ten jedyny sposób walki z człowiekiem, który będąc ostatnim łotrem i krzywdzicielem potrafił sobie wyrobić w publicznym i zawodowym życiu opinię uczciwego człowieka.
John C. Raffles.
Raffles umieści ten list w rozprutej kasie. W chwili, gdy miał zamiar opuścić biuro nowa myśl przyszła mu do głowy. Zawróci i zbliżył się do biurka, przy którym pracował Rogers. Z łatwością znalazł właściwy klucz. Otworzył biurko i począł przeglądać znajdujące się tam papiery. Nie znalazł nic ciekawego. Miał zamiar już je zamknąć, gdy nagle wzrok jego padł na portfel z czarnej skóry. Portfel zawierał najrozmaitsze dokumenty.
— Nareszcie — szepnął. — Ten portfelik dostarczy mi cennych informacyj. Są to dowody zaciągniętych pożyczek i rachunki.
Włożył go do kieszeni. Wówczas dopiero wyszedł z biura i zamknął za sobą drzwi na klucz. Opuścił dom drzwiami, wychodzącymi na ogród. Przez chwilę zatrzymał się obok krzaków, z pomiędzy których dochodziły ciche jęki związanego sekretarza.
Lord Lister, Tajemniczy Nieznajomy, jak cień rozpłynął się we mgle, otulającej ulice Londynu.

W porcie Calais

Wiele dni upłynęło od powyżej opisanych wypadków.
Mgła, która wisiała nad Anglią wyciągnęła swoje białe macki również i nad kanałem, sięgając aż do wybrzeża Frakcji.
Żegluga w tych warunkach była nad wyraz utrudniona. Syreny, sygnały i dzwonki alarmowe wyły bez przerwy.
Na pełnym morzu tuż przy wejściu do portu Calais posuwał się duży okręt. Płynął powoli i ostrożnie. Gdy znalazł się już w basenie, westchnienie ulgi wyrwało się z piersi kapitana. Był to okręt „Rio“. Wyruszył on z Brazylii i zatrzymywał się w rozmaitych portach francuskich. Portem końcowym jego podróży miał być Dover. Tam właśnie miał wysadzić na ląd resztę pasażerów. Okręt pozostawał w Calais kilka dni. Postój jego w porcie miał trwać teoretycznie tylko trzydzieści sześć godzin. Ale należało liczyć się z tym, że wyładowanie transportu zajmie o wiele więcej czasu. Niektórzy z pasażerów pogodzili się łatwo ze swoim losem. Zwłaszcza ci, którzy cierpieli na morską chorobę woleli przerwać na czas pewien podróż.
Agenci portowi znajdowali się już na okręcie i złożyli w biurze portowym listy pasażerów.
Jakiś człowiek, przyzwoicie ubrany zgłosił się do biura. Twarz jego o brutalnym wyrazie i wielkie silne ręce stanowiły jaskrawy kontrast